Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Luiza Łuniewska 01.08.2011

W sercach mieliśmy rozpacz (wideo)

Ppłk Edmund Baranowski (Związek Powstańców Warszawskich): Byliśmy bezsilni wobec ogromnej przewagi niemieckiej. Wciąż mam w pamięci dramatyczne dni.
Ppłk Edmund Baranowski w studiu JedynkiPpłk Edmund Baranowski w studiu Jedynki

- Ginęła Wola, płonęły domy. Mieszkańcy byli rozstrzeliwani bez względu na płeć i wiek - opowiada ppłk Edmund Baranowski, wiceprezes Związku Powstańców Warszawy, w 1944 roku plutonowy podchorąży "Jur" batalionu "Miotła", zgrupowania Radosław. - Te dni, między 3 a 6 sierpnia, utrwaliły mi się w pamięci na całe życie - mówi.

1 sierpnia to był dzień radosny, długo na niego czekali. - Pierwszy zawód spotkał nas już na miejscu koncentracji. Otrzymaliśmy biało-czerwone opaski, ale bardzo mało broni: po dwa "sidolki" - powstańcze granaty, ale tylko co czwarty broń strzelecką - wspomina.

>>>Pełny zapis rozmowy do przeczytania

Tymczasem obiekty, które mieli do zdobycia, były silnie obsadzone. W lipcu do Warszawy trafiły wyborowe jednostki dywizji pancernej "Hermann Goering". Część z nich została skierowana do walki z pancerniakami radzieckimi, ale część pozostała na miejscu.

- Do 3 sierpnia mieliśmy nadzieję związaną z tą bitwą. Nad Warszawą pojawiały się już wcześniej radzieckie myśliwce, bombardowano węzły kolejowe - opowiada. Powstańcy nie wiedzieli, że 1 sierpnia rano oddziały radzieckie dostały rozkaz przejścia do defensywy.

LOGO

Nadzieja powróciła 4 na 5 sierpnia. Nad Wolą pojawiły się trzy samoloty, wbrew stanowisku dowódcy wojsk alianckich polskie załogi zdecydowały się dokonać zrzutu nad samą Warszawą. - Otrzymaliśmy 12 dużych zasobników, w których była broń przeciwpancerna. Dzięki tej dostawie mogliśmy utrzymać się na Woli do 11 sierpnia - mówi. I przypomina, jak bardzo bolało ich to, że dopiero 28 sierpnia zachodnie mocarstwa złożyły oświadczenia, iż Armia Krajowa jest częścią wojsk alianckich.

15 września "Jur" został ranny na Czerniakowie. Był więźniem stalagów. Wrócił do Polski w 1945 roku. W 1946 roku był w grupie, która pomagała w budowie pomnika Gloria Victis na warszawskich Powązkach. - Pamiętam, gdy wówczas, 1 sierpnia 1946 r., stawiliśmy się na cmentarzu zwartymi jednostkami: "Miotła", "Zośka", "Parasol", "Czata". Było nas po kilkunastu, ale zachowaliśmy organizacyjną spójność.

Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.

(lu)