Sportowcy nie mają dobrego zdania o polskiej medycynie sportowej. Ostatnie przypadki Piotra Małachowskiego czy Szymona Kołeckiego dowodzą, że lekarze opiekujący się zawodnikami w narodowych reprezentacjach nie są w stanie im pomóc.
– Jak słyszę słowo zabieg czy operacja, to stwierdzam, że to nie dla mnie – mówi w rozmowie z Marcinem Rosengartenem wicemistrz olimpijski Piotr Małachowski.
Małachowski każdego roku przechodzi jakiś zabieg i zdaje sobie sprawę, że tak po prostu musi być. Nie rozumie jednak, dlaczego lekarze w Polsce nie potrafią stawiać właściwych diagnoz.
– W ostatnim badaniu kolana lekarze nie stwierdzili żadnych zmian, ani stanu zapalnego – wspomina Małachowski badanie, które przed mistrzostwami świata w Berlinie przeprowadzili specjaliści z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej (COMS). – Albo nie są oni dobrymi fachowcami, albo sprzęt w COMS-ie powinien odejść już na emeryturę – podkreśla Małachowski.
Przypadek mistrza olimpijskiego Szymona Ziółkowskiego też jest przykładem na to, że w COMS trudno liczyć na właściwa diagnozę.
– Od 1996 roku mam pęknięte jedno więzadło krzyżowe w kolanie, a od 1998 – w drugim. Jestem niezdolny do służby wojskowej z kategorią D, ale bez żadnego problemu jestem zdolny do uprawiania sportu – opisuje swój przypadek Ziółkowski.
Złe doświadczenia nie ominęły również Szymona Kołeckiego, srebrnego medalisty olimpijskiego z Pekinu. Od igrzysk minęły już trzy lata, a Kołecki nie przeprowadził przez ten czas ani jednego treningu, a wszystko przez błąd lekarski.
– Zniszczono mi kolano, a w najtrudniejszym okresie byłem po prostu kaleką – stwierdza Kołecki.
Ciężarowiec przeszedł sześć operacji, ale do dzisiaj jeszcze nie może dźwigać sztangi.
Sporo do powiedzenia na temat opieki lekarskiej w kadrze miał w ostatnim czasie Mariusz Wlazły. Siatkarz odmówił gry w reprezentacji Polski, za co nieświadomi przyczyn tej decyzji kibice go wygwizdywali. Wlazły nie mógł pogodzić się z tą sytuacją i wydał oświadczenie, w którym tłumaczy swoje postępowanie. Wypowiedź Wlazłego można podsumować w kilku słowach: Polski Związek Piłki Siatkowej w chwilach, gdy zawodnik odnosił kontuzje i potrzebował profesjonalnej pomocy lekarskiej, nie zrobił nic.
>>> Wlazły przerywa milczenie. "Zniszczono moje marzenia"
Przykładów można mnożyć. Kolejny podaje Anita Włodarczyk, która po największym sukcesie w karierze, czyli mistrzostwie i rekordzie świata, odniosła poważną kontuzję kostki.
– Byłam bardzo zaskoczona, bo nikt się mną nie zainteresował i musiałam sama sobą się zająć – podkreśla lekkoatletka.
Wszyscy, na czele ze związkami sportowymi, liczą na medale olimpijskie polskich sportowców w Londynie w 2012 roku. Dlatego priorytetem powinna być medycyna sportowa, bo właściwa opieka medyczna to połowa sukcesu.
(ah)