Czy pieniądze przeznaczane przez urzędy na naukę języka migowego zostały dobrze wydane? Karina Akseńczuk, tłumaczka języka migowego, odwiedziła trzy konińskie instytucje.
W biurze interesantów w konińskim magistracie migająca tłumaczka, udająca niesłyszącą, wywołała prawdziwy popłoch. Podobnie było w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, gdzie przecież często zgłaszają się właśnie osoby niesłyszące, a także w konińskim urzędzie skarbowym.
– Okazuje się, że na kursach uczą tak zwanego systemowego migowego, natomiast osoby głuchonieme migają po swojemu – tłumaczą się urzędnicy.
Język migany służy ułatwieniu edukacji osób głuchych i niedosłyszących: są w nim znaki, które dokładnie odpowiadają polskim słowom. Jest on dziś przydatny także w procesie komunikacji dla ludzi, którzy utracili słuch, a znają język polski.
Może zamiast wydawać pieniądze na szkolenia, które nic nie dają, lepiej byłoby w instytucjach i urzędach wprowadzić na przykład dyżury i poinformować o tym zainteresowanych – zastanawia się tłumaczka języka migowego.
No i zawsze można jeszcze porozumieć się, pisząc komunikaty na kartce.
(kas)