Dla Johna Kerry’ego samolot to drugi dom. Gdyby za podróże amerykańskimi samolotami rządowymi przyznawać punkty, John Kerry byłby już właścicielem dożywotnio ważnej platynowej karty. Tylko w czasie obecnych dziewięciu dni amerykański polityk przemierzy w sumie kilkanaście tysięcy kilometrów. John Kerry nie pierwszy raz odwiedza kilka krajów naraz. Sekretarzem stanu jest zaledwie od 9 miesięcy, a w Europie był już w Paryżu, Londynie czy Rzymie. Do tej pory aż sześć razy odwiedził Izrael i Autonomię Palestyńską, gdzie udało mu się doprowadzić do wznowienia bliskowschodnich rozmów pokojowych.
John Kerry w Polsce - czytaj więcej >>>
Razem z Johnem Kerrym zawsze podróżuje sztab ludzi: doradcy, ochroniarze i dziennikarze. Karen De Young z Washington Post, która przyleciała z amerykańskim politykiem do Warszawy, nie po raz pierwszy podróżuje amerykańskim Air Force 2. - To oczywiście jest mocno wykańczające. Spędzasz wiele czasu w samolocie, także nocą i często śpi się po prostu w samolocie. Trzeba być osobą wytrzymałą fizycznie, bo średnia snu jest niewielka, często dźwiga się swoje bagaże i jest wieczny pośpiech. Samolot staje się twoim drugim domem, dobrze znasz się z załogą - podkreśla.
John Kerry wysiada z samolotu, fot. PAP/Grzegorz Michałowski
Jak mówią najbliżsi współpracownicy, 69-letni John Kerry doskonale znosi trudy takiego życia na walizkach. Ale daleko mu jeszcze do swojej poprzedniczki Hillary Clinton. Była szefowa amerykańskiej dyplomacji dzierży trudny do pobicia rekord. W czasie czterech lat urzędowania odwiedziła aż 112 krajów. Amerykańscy dziennikarze wyliczyli, że pokonała w sumie półtora miliona kilometrów i że w powietrzu była niemal tak często jak na ziemi.
Materiał przygotował Wojciech Cegielski.
(aj)