Krzysztof Tyniec: rutyna gubi

Tyniec mówi o sobie, że jest buntownikiem. Po skończeniu szkoły teatralnej w Warszawie nie osiadł w stolicy, chociaż miał propozycje angaży. Wybrałem się z gronem przyjaciół do Teatru Dramatycznego w Słupsku.

Dziś aktora stołecznego Teatru Ateneum większość słuchaczy i widzów kojarzy z rolami kabaretowymi, np. u Olgi Lipińskiej. On sam twierdzi, że nie rozdziela estrady i teatru. - Rozróżniłbym to tylko pod względem profesjonalnym, tzn. są to różne style pracy i stosuje się do nich różne techniki – mówi Tyniec. Jego zdaniem na estradzie aktor może sobie pozwolić na "ukłon w stronę widowni”, postarać się, by ludzie dobrze się bawili, choć, jak podkreśla, nie oznacza to "pracy pod publiczkę". Natomiast w teatrze nie robi się niczego, żeby się przypodobać widowni. - Aktor, który tak postępuje, popełnia wielki błąd - podkreślił Tyniec.

Rozmawiała Sława Bieńczycka

tj