Aktor, który objawił też literacki talent wydaniem felietonów "W krzywym zwierciadle" mówi w "Przebojach Przyjaciół Radiowej Jedynki", że ukochanej osobie zanuciłby piosenkę Stanisława Soyki.
Jak wspomina, cofa się przy tym do pierwszych miłości i ogromnych uczuć, o które wydawałoby się, że z wiekiem coraz trudniej. Stuhr zauważa, że przychodzi jednak miłe rozczarowanie, że jeszcze coś się w człowieku tli. Jego zdaniem stare piosenki o miłości często w tym pomagają. - Jak byłem młodzieniaszkiem, to zawsze biegaliśmy na koncerty Soyki do Teatru Stu w Krakowie. W tamtym czasie każdy swój koncert zaczynał piosenką "Niech całują Cię moje oczy" - przypomniał Stuhr.
Stuhr przyznaje, że ma sentymentalną i romantyczną duszę i zawsze miał słabość do piosenek wolnych. Dlatego w przerwach przy czytaniu felietonów proponuje zespół Radiohead i piosenkę "No surprises".
Jednak jego pierwszym wspomnieniem muzycznym jest płyta Stinga, którą jeszcze w PRL ojciec przywiózł mu z Zachodu. To album "Nothing like the sun". Stuhr wspomina, że zbiegło się to z wydarzeniem, gdy ktoś w szkole zarzucił mu fizyczne podobieństwo do Stinga. - Jest to miłe dla mnie porównanie. Siłą rzeczy Sting zagościł na mojej muzycznej półeczce do dzisiaj - powiedział Maciej Stuhr. Z tego albumu, zdaniem Stuhra, pochodzi jedna z najpiękniejszych piosenek "English man In New York".
Jest jeszcze co najmniej jeden artysta, którego Maciej Stuhr ceni. To Dave Matthews i jego zespół "Dave Matthews Band". Jego zdaniem śpiewa niezwykle energetycznie, ma wspaniałą sekcję dętą, która rozkręca atmosferę i nabija tempo. - Jeżeli człowiek nie ma pod ręką mocnej czarnej kawy, a chce szerzej otworzyć oczy, to proponuję piosenkę "So much to say" - powiedział Stuhr.
Z Maciejem Stuhrem rozmawiał Zbigniew Krajewski
tj