Jego zdaniem, demokratyczny eksperyment w Tunezji jest nie w smak nie tylko krajom, w których najwięcej do powiedzenia mają zwolennicy dżihadu, ale też autorytarnie rządzonej Algierii czy Arabii Saudyjskiej.
- W samej Tunezji siła dżihadystów jest bardzo niewielka. Pojawili się oni tam w sytuacji próżni bezpieczeństwa po „Arabskiej Wiośnie”, która położyła kres dyktaturze. Po próbach destabilizacji kraju zostali zmuszeni do ucieczki – mówi dr Pędziwiatr.
Podkreśla on także, że te salafistyczne partie (salafici głoszą hasła powrotu do korzeni islamu), które wyrzekają się przemocy są niemal całkiem nieobecne w życiu politycznym Tunezji – w przeciwieństwie do Egiptu.
Ale z kolei Tunezja jest jednym z największych eksporterów dżihadystów. - To po części efekt bardzo zdecydowanej polityki władz, które nie tolerują terrorystów – ocenia ekspert.
Radykalizację części społeczeństwa powoduje trudna sytuacja gospodarcza, którą może jeszcze pogorszyć spodziewany po zamachu w Tunisie spadek liczby zagranicznych turystów. Wysokie jest bezrobocie, zwłaszcza wśród młodych ludzi.
Zamach w Tunezji >>> Czytaj więcej <<<
Dodatkowym problemem jest – zdaniem Pędziwiatra - brak dobrze zorganizowanej edukacji religijnej, co sprawia, że władze nie mogą zapanować nad tym, w jaki sposób jest nauczany islam.
Zdaniem gościa audycji, Tunezja jest pod „przemożnym wpływem” tego, co dzieje się w sąsiedniej Libii, która stała się państwem upadłym. Po drugiej stronie jest zaś Algieria, która też nie jest w stanie zapanować nad własnym bezpieczeństwem, a radykałowie algierscy przenikają przez granicę do Tunezji.
***
Tytuł audycji: Więcej świata
Prowadził: Krzysztof Renik
Gość: dr Konrad Pędziwiatr z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie
Data emisji: 19.03.2015
Godzina emisji: 18.15
ju/asz