Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Agnieszka Kamińska 01.08.2012

Tomasz Nałęcz: nie oceniajmy powstańców

Nie można obarczać dowódców powstania winą za ludobójstwo Hitlera i bezczynność Stalina - podkreślił w Jedynce doradca prezydenta RP.
Uroczysta zmiana posterunku honorowego przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie podczas obchodów 68. rocznicy wybuchu Powstania WarszawskiegoUroczysta zmiana posterunku honorowego przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie podczas obchodów 68. rocznicy wybuchu Powstania WarszawskiegoPAP/Tomasz Gzell

Prezydent Bronisław Komorowski proponował by "zbudować narodowy most pamięci między warszawskim sierpniem i polskim listopadem", a także zaapelował do powstańców o zainicjowanie 11 listopada Marszu Niepodległości. Skąd taki pomysł? Doradca prezydenta Tomasz Nałęcz mówił w magazynie "Z kraju i ze świata", że Powstanie Warszawskie było ostatnim ogólnonarodowym zrywem, w którym walczyli ludzie różnych przekonań: od skrajnej prawicy do skrajnej lewicy. Dodał, że prezydent "przeżywał" sceny awantur i spory podczas obchodów ważnych dni dla kraju w zeszłym roku oraz w listopadzie.

- W związku z tym chciałby, żeby z inicjatywy powstańców ulicami Warszawy 11 listopada i w każde kolejne święto niepodległości przechodził wspólny pochód ogólnonarodowy, w którym byłoby miejsce dla wszystkich ludzi, niezależnie od ich poglądów politycznych - wyjaśniał w radiowej Jedynce Tomasz Nałęcz. Doradca prezydenta wierzy, że powstańcy podejmą ten apel.

Czy to uspokoi emocje? Nałęcz przypuszcza, że ktoś może być niezadowolony, "bo zdejmie się marsz niepodległości z partyjnego sztandaru”. Ufa jednak, że większość warszawiaków będzie chciała pójść w niepartyjnym marszu niepodległości pod patronatem powstańców.

Prof.
Prof. Tomasz Nałęcz

A spory wokół powstania? Jak przypomniał Tomasz Nałęcz, historycy kłócą się o wiele rzeczy, nawet o bitwę pod Grunwaldem. Zaznaczył przy tym, że należy oddzielić naukowe spory od oddawania czci powstańcom. Dodał, że powstania nie można oceniać ze względu na to, co się stało później. Ludzie, którzy podejmowali decyzję o jego wybuchu mieli ważne przesłanki. - Wtedy wydawało się, że los Niemiców jest już przesądzony. To były dni, kiedy rozbity Wehrmacht cofał się przez Warszawę - przypomniał Tomasz Nałecz. Dodał, że część osób uznawała wówczas bierność za zgodę na sowietyzację Polski. Według niego ludzie podejmujący decyzję o powstaniu, mieli prawo wierzyć, że walka przyniesie skutek.

- W naszej tradycji jest takie powiedzenie: "kto się boi Maciejowic, nie będzie miał Racławic". Nie ma szansy na zwycięstwo, jeśli w ogóle się nie zaryzykuje podjęcia walki – przypomniał historyk. Podkreślił, że nie można obarczać dowódców winą za ludobójstwo Hitlera i bezczynność Stalina.

Rozmawiała Kamila Terpiał-Szubartowicz

>>>Przeczytaj całą rozmowę