- Całą historia lekko przypomina książkę pt. "Człowiek, który był czwartkiem”. Facet, który przez rok starał się stworzyć grupę zamachowców, z których połowę stanowili agenci ABW. To wszystko jest trochę żartobliwe – podkreśliła publicystka miesięcznika "Tak po prostu”.
Zwróciła uwagę na to, że ABW, chwaląc się swym sukcesem, zwróciła się na konferencji do polityków, żeby nie odbierali jej ich uprawnień.
- Może ABW szukała jakiejś okazji, pretekstu, żeby pokazać jak bardzo jest potrzebna (…) i w związku z tym wyciągnęła sobie, po przejrzeniu spraw, które prowadziła, tego biednego Brunona K., żeby mieć okazję do zrobienia show – wyjaśniała Agnieszka Wołk – Łaniewska.
Publicysta "Faktu”, Łukasz Warzecha, powiedział, że oficjalnie przekazane informacje w tej sprawie nie przekonują go do tego, że mieliśmy do czynienia z realnym zagrożeniem.
- Jeżeli elementami straszliwej bomby miał być dziurkacz biurowy, spinacz, stare pudełko i stara Nokia, no to jednak jesteśmy trochę bardziej w Monty Pytonie niż w czymś rzeczywiście poważnym – podkreślił.
Trybunał dla Kaczyńskiego i Ziobry
Agnieszka Wołk – Łaniewska utrzymywała w radiowej Jedynce, że popiera wniosek o postawieniu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu. Zaznaczyła, że zgadza się z krytyką "czasu IV RP" i że chciałaby zobaczyć jak działa ten organ w praktyce. – Nie rozumiem czemu PiS się przed tym histerycznie broni – dodała.
Łukasz Warzecha przekonywał, że Trybunał Stanu jest niewydolny, upolityczniony i niepotrzebny.
- Żadne postępowania prokuratorskie nie stwierdziły złamania prawa w jakiejkolwiek sprawie, które mają być ogólnie podstawą do postawienia obu tych polityków przed Trybunałem Stanu – przypominał.
Jego zdaniem wniosek ten ma na celu "zajęcie czymś opozycji i publiczności”, gdyż sytuacja kraju jest trudna.
Unijny budżet
Łukasz Warzech utrzymywał, że ustna obietnica Davida Camerona, że Brytyjczycy nie chcą, by na cięciach w unijnym budżecie traciły nowe państwa Unii, ma swoją wartość.
Agnieszka Wołk – Łaniewska, zwróciła uwagę, że rzadko wspomina się o udziale własnym samorządów w inwestycjach wspieranych przez środki z UE, które mają wynosić nie 10 a 25 proc. Jej zdaniem spowoduje to niewykorzystanie unijnych pieniędzy.
Z tą analizą zgodził się Łukasz Warzecha, który dodał, że przy tak dużym zadłużeniu gmin wiele z nich nie skorzysta z unijnego wsparcia. – Te fundusze kompletnie przejdą nam koło nosa – podkreślił.
Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska.
>>>Zapis całej rozmowy do przeczytania