Na kolei trwa dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Prezes PKP Jakub Karnowski zaznaczył w "Sygnałach dnia", że jest to pierwszy strajk, co do którego nie było wcześniej wiadomo, jakie węzły i linie obejmie.
Osoby, które z powodu dzisiejszego strajku kolejarzy nie dojechały do pracy, nie dostaną za ten dzień pensji, chyba że wezmą urlop na żądanie. O takim zamiarze należy poinformować pracodawcę, choćby telefonicznie, najpóźniej w dniu rozpoczęcia urlopu - informuje Główny Inspektorat Pracy.
Zablokowane są między innymi węzły Kraków, Wrocław, Łódź Kaliska i Lublin. Prezes Karnowski podkreślił, że oficjalnym powodem strajku jest spór o ulgi w przejazdach dla kolejarzy. Jednak, jego zdaniem, prawdziwą przyczyną strajku jest sprzeciw związków zawodowych wobec planów zmian na kolei, realizowanych przez zarząd spółki. Jakub Karnowski zaznaczył, że władz PKP nie stać na spełnienie żądań związków. Dodał, że strajkują nie spółki kolejowe, ale związkowcy.
Prezes PKP zaapelował do pasażerów, aby - jeśli mogą - zostali w domu na czas strajku. Jakub Karnowski powiedział, że na stronie internetowej www.wczasiestrajku.pl można znaleźć informacje o odwołanych i opóźnionych połączeniach. Pasażerowie będą na dworcach częstowani gorącymi napojami, będą też informowani o opóźnieniach pociągów i połączeniach. Zdaniem prezesa PKP, ruch kolejowy powinien wrócić do normy po godzinie 9. PKP straci na strajku co najmniej kilka milionów złotych.
Gość radiowej Jedynki zadeklarował, że władze PKP chcą rozmawiać ze związkami. Nie mogą się jednak zgodzić na żądania mające charakter polityczny i na takie, które zaszkodzą kondycji firmy. Prezes PKP przyznał, że polska kolej jest w wielu dziedzinach zapóźniona. Aby poprawić jej stan, trzeba pracować i szukać oszczędności. Jakub Karnowski podkreślił, że jeśli kolej zmarnuje swoją szansę, to upadnie.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
>>>Przeczytaj całą rozmowę