W czwartek izba niższa parlamentu Urugwaju uchwaliła ustawę legalizującą produkcję, sprzedaż i konsumpcję marihuany. Dokument musi zostać teraz poparty przez tamtejszy Senat.
Do kupna marihuany uprawnione byłyby osoby powyżej 18. roku życia, zarejestrowane w specjalnej bazie danych. Chętni mogliby kupić do 40 gramów miesięcznie w licencjonowanych aptekach lub uprawiać do 6 własnych roślin w domu. Z prawa wyłączeni byliby obcokrajowcy.
Jak wytłumaczyć powody takiej decyzji? - Urugwaj to kraj bardzo świecki, demokratyczny, przodujący w Ameryce Łacińskiej we wszystkich możliwych sprawach - mówi Maciej Stasiński z "Gazety Wyborczej". Przypomina, że na początku XX wieku konstytucyjnie zagwarantowano tam rozdział Kościoła od państwa i powszechne prawa wyborcze.
Dziennikarz zajmujący się tematyką latynoamerykańską zwraca uwagę, że Urugwaj "nie produkuje narkotyków, ma mniejsze problemy z gangami i przestępczością związaną z narkobiznesem". - Władze kraju próbują zachęcić do odejścia od bezwzględnej wojny z narkotykami, opartej na absolutnym zakazie posiadania wszelkich substancji - twierdzi gość radiowej Jedynki, przywołując przypadki Brazylii, Kolumbii czy Wenezueli, gdzie wojna z narkotykami wyrządziła mnóstwo strat, krzywd i wywołała skutki przeciwne do zamierzonych.
Motorem napędowym zmian w prawie antynarkotykowym jest prezydent Urugwaju. - Jose Mujica nie twierdzi, że to się powiedzie, ale powołuje się na rozmaite precedensy, m.in. prohibicję alkoholową w USA - zaznacza dziennikarz "Gazety Wyborczej". - Hipoteza jest taka: odetniemy użytkowników, na których i tak nie ma rady, od nielegalnego rynku i melin. Hodowcy będą rejestrowani i kontrolowani. Zobaczymy, co to da - mówi Maciej Stasiński.
Rozmawiał Michał Żakowski.
(mk)