Ubezpieczenie od utraty pracy oferuje coraz więcej instytucji finansowych. Najczęściej funkcjonuje jako dodatek przy udzielaniu kredytu i ma na celu zabezpieczenie interesów obu stron. Jednak nie wszystkich.
Usługa jest adresowana do zatrudnionych na etat lub samozatrudnionych, choć również i tu nie obejmuje wszystkich. Osoba zatrudniona na umowę-zlecenie czy umowę o dzieło ubezpieczenia nie dostanie.
– Kiedy klient banku traci pracę i nie może spłacać rat, bank nie traci, bo spłatę przejmuje ubezpieczyciel – mówi Andrzej Makowiecki z "Gazety Ubezpieczeniowej". Wyjaśnia w radiowej Jedynce, że tego typu ubezpieczenia są obwarowane wieloma klauzulami. Utrata pracy nie może nastąpić z winy ubezpieczonego. Czyli nie będzie ubezpieczenia, kiedy rozwiązanie pracy nastąpi z winy pracownika, za porozumieniem stron lub w wyniku zwolnień grupowych. Ubezpieczyciel wymaga też zarejestrowania się w urzędzie pracy jako bezrobotny, żeby można było korzystać ze świadczeń społecznych. – Należy pamiętać, że jest też okres zwłoki w spłacie, który wynosi około miesiąca – przestrzega ekspert.
Ubezpieczyciel nie spłaca wszystkich rat, a zazwyczaj tylko 12. Ale też nie zawsze, bo wysokość raty nie może przekraczać 5 tysięcy złotych.
Rozmawiała Elżbieta Szczerbak.
(ag)
Więcej o wszystkim, co w związku z kryzysem warto wiedzieć, znajdziecie w serwisie "Stop kryzysowi!". W naszym konkursie rysunkowym do wygrania iPad.