Marszałek Józef Piłsudski (środek) i generał Gustaw Orlicz-Dreszer (po prawej) na Moście Poniatowskiego w Warszawie, przed rozmową z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim, podczas przewrotu majowego (12 maja 1926), źr. z kolekcji dra Marka Tuszyńskiego, Wikipedia/dp
Trudna niepodległość
Polska, która przez ponad 120 lat była pod zaborami, nie potrafiła do końca odnaleźć się w świecie demokracji i rządów własnych reprezentantów. Chaos, który panował podczas kolejnych rządów II RP, powodował pogłębiającą się anarchizację kraju.
– Nie można im odmówić dobrych chęci, problem polegał na tym, że nie mieli gdzie nauczyć się, jak ucierać poglądy i dochodzić do konsensusu – tłumaczył prof. Janusz Odziemkowski. – Każdy uważał, że ma jedyną receptę na zbawienie państwa i bezwzględnie starał się to przeprowadzić. Nie umiano się porozumiewać.
Od początku II Rzeczpospolitej do zamachu majowego 16-krotnie zmieniały się rządy. Na czele ostatniego, wybranego 10 maja 1926, stał Wincenty Witos.
– Piłsudski był człowiekiem pewnego idealizmu politycznego – mówił prof. Janusz Odziemkowski. – Mówił jeszcze przed 1914 rokiem: "Kiedy Polska powstanie niepodległa, będzie tak wielkim dobrem dla Polaków, że w jednej chwili wyciszą się wszystkie spory partyjne i wszyscy będą zgodnie pracować dla państwa".
Józef Piłsudski nie mógł znieść ciągłych kłótni i politycznych przepychanek, które destabilizowały państwo, o które tak długo Polacy walczyli. Marszałek rozczarowany niszczeniem demokracji sam jednak podniósł na nią rękę 12 maja, dokonując zamachu.
Zobacz serwis specjalny o Józefie Piłsudskim.
Sanacja, czyli uzdrowienie
– Spór między Piłsudskim a Sejmem, który wybuchł w 1919 roku, zakończył się strzałami w maju 1926 roku - wyjaśniał ostatni ambasador II RP w Paryżu Kajetan Morawski na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa w audycji z 12 maja 1962 roku.
Lewica wiązała z powrotem Marszałka na drogę polityki wielkie nadzieje. Prawica z kolei na tyle obawiała się nagłego objęcia władzy przez Piłsudskiego, że niektórzy politycy uciekali z Warszawy. Również wojsko było podzielone na oddziały stojące za Marszałkiem, jak i przeciw niemu. Dla wielu oficerów był to dramat moralny. Generał Kazimierz Sosnkowski stojąc przed wyborem: posłuszeństwo legalnemu rządowi czy Naczelnemu Wodzowi dokonał, na szczęście nieudanej, próby samobójczej.
Most Kierbedzia obsadzany przez 10. pułk piechoty podczas zamachu majowego 1926 roku, "Światowid", nr 21, Wikipedia/domena publiczna
O krok od wojny domowej
Pierwsze strzały padły o godzinie 17:41. O godzinie 19 oddziały Piłsudskiego rozpoczęły atak na most Kierbedzia. Po obu stronach zginęło 215 żołnierzy i 164 cywilów. O godz. 20 do komendy miasta przybył Piłsudski, godzinę później zdecydował się na rozpoczęcie mediacji. Mediatorem pomiędzy siłami rządowymi a wojskami spiskowców był Maciej Rataj, umiarkowany zwolennik Piłsudskiego.
14 maja wojska Piłsudskiego w Warszawie liczyły już ok. 8500 żołnierzy (oraz dodatkowo ok. 800 członków Związku Strzeleckiego) przy ok. 2200 żołnierzy po stronie rządowej. Oddziały Marszałka ponadto posiadały czołgi i samochody pancerne, a wobec braku artylerii po stronie rządowej, szybko zaczęły uzyskiwać przewagę. Tego dnia do dymisji podał się rząd Wincentego Witosa, a obowiązki prezydenta Stanisława Wojciechowskiego przejął Marszałek Sejmu, Maciej Rataj.
Po zamachu
31 maja 1926 roku Zgromadzenie Narodowe wybrało Józefa Piłsudskiego na prezydenta kraju. Marszałek jednak odmówił pełnienia tej funkcji. – Piłsudski uważał, że zostając prezydentem, będzie miał związane ręce – mówił prof. Odziemkowski. – Prezydent, według niego miał za małe prerogatywy, żeby odgrywać jakąś istotną rolę w kraju. Całe kolejne 10-lecie, aż do śmierci, jednym z działań Piłsudskiego będzie dążenie do zdecydowanego umocnienia pozycji prezydenta.
Mimo wszystko faktycznie najwyższą władzę w państwie posiadł Marszałek Polski Józef Piłsudski, który piastował urząd Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych. Premierem został lojalny Marszałkowi Kazimierz Bartel.
Przewrót majowy odcisnął ogromne piętno na dalszych losach wolnej Polski. Oceny tego wydarzenia są skrajne. – Jeżeli ktoś uważa II Rzeczpospolitą za państwo suwerenne, które realizowało swoją politykę, niezależną od polityki wielkich mocarstw, które miało sukcesy, będzie i przewrót majowy oceniał pozytywnie – komentował prof. Janusz Odziemkowski. – A kto tego nie widzi, również i przewrót majowy oceni źle.
mb/im