Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Petar Petrovic 27.12.2010

Będzie mniej dróg

Ponad połowa z już rozstrzygniętych przetargów na budowę dróg zostanie anulowana.
Będzie mniej drógWikimedia Commons
Posłuchaj
  • Będzie mniej dróg
Czytaj także

Powodem jest brak funduszy. Nie powstanie przez to ponad 370 tys. dróg krajowych, co pozwoli oszczędzić rządowi 12 mld złotych.

- Na Euro 2012 z drogami nie mamy się co spieszyć, bo to są 23 dni w roku, a my żyjemy przez 356 dni w Polsce i musimy się po nich poruszać. To, że się nie ze wszystkim zdąży przed tą imprezą było wiadome już w 2007 roku, kiedy powstawał program, który minister Cezary Grabarczyk obecnie zmienia – podkreślił Adrian Furgalski, z zespołu doradców gospodarczych TOR.

W rozmowie z Przemysławem Szubartowiczem zaznaczył, że z powodów politycznych kazano wpisać do niego wiele projektów niemożliwych do zrealizowania. Minister Grabarczyk podaje, że na realizację wszystkich zadeklarowanych inwestycji potrzeba 240 mld złotych.

- Tych ponad 1800 km, które minister Grabarczyk podpisał po trzech latach urzędowania, nikt mu nie odbierze i to należy uznać za sukces. To jest tempo ponad trzykrotnie większe niż za jego poprzedników – zauważył gość "Popołudnia z Jedynką".

W radiowej Jedynce podkreślił, że jedna trzecia przyszłorocznego finansowania dróg i autostrad ma być pozyskana z emisji obligacji drogowych. One w 80 proc. były kupowane przez fundusze emerytalne.

- Jeżeli w przyszłym roku rząd zamierza położyć łapę na jakimś procencie środków, które my przekazujemy do OFE, to oznacza, że nie będą one miały szansy uczestniczyć w prywatyzacji i kupować obligacji drogowych, czyli budować drogi – podsumowuje Adrian Furgalski.

(pp)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Będzie mniej dróg" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

*********

Przemysław Szubartowicz: Wraz ze mną Adrian Furgalski, Zespół Doradców Gospodarczych „TOR”.

Adrian Furgalski: Dzień dobry.

P.S.: No i porozmawiamy o tym, o czym na antenie Jedynki już trochę mówimy dzisiaj. Wiemy, że ponad połowa z już rozstrzygniętych przetargów zostanie anulowana, jeśli chodzi oczywiście o budowę dróg na lata następne. O tym dzisiaj pisze dziennik Gazeta Prawna. Chodzi o to, że nie ma pieniędzy, a z wyliczeń gazety wynika, że nie powstanie ponad 370 km dróg krajowych, co da budżetowi państwa około 12 miliardów złotych oszczędności. Jak pan komentuje takie doniesienia? No bo od razu pojawia się myśl, że nie zdążymy na pewno na Euro 2012.

A.F.: Znaczy Euro to sobie można darować, bo to są 23 dni, natomiast my przez 365 dni w roku żyjemy w Polsce i poruszamy się po naszych drogach, więc to bardziej o nas chodzi niż o Euro. To, że się nie ze wszystkim zdąży, było wiadomo w 2007 roku, kiedy powstawał ten program, który w tej chwili minister Grabarczyk zmienia. Tam były wpisane daty, jak przyznał sam generalny dyrektor dróg odwołany po jakimś czasie, które politycy mu kazali wpisać, mimo że nawet ich przebieg nawet nie był jeszcze ustalony na mapie, ale politycznie kazano mu je wpisać. Program był też nieoszacowany i stąd te również problemy. On wart był 120 milionów złotych. Ja wtedy z Januszem Piechocińskim razem współpracowaliśmy, wyliczyliśmy metodą niedoskonałą, chałupniczą dziurę 60 miliardów. Okazało się, że też się pomyliliśmy. Dzisiaj, jak podaje minister Grabarczyk, gdyby chcieć to wszystko zrealizować, potrzeba 240 miliardów złotych i takich pieniędzy nie ma ani z Unii Europejskiej, nie można też o tyle zwiększać limitu zadłużenia w Krajowym Funduszu Drogowym. Tutaj się spiera Polska z Komisją Europejską, czy to liczyć do długu publicznego. No i stąd cięcia, obniżenia w tej chwili. Nie przez ministra Grabarczxyka, to jest decyzja całego rządu, żeby obliczyć limit wydatków i nie dość, że parę dróg w przyszłości musi na rezerwę cofnąć, no to jeszcze musi unieważniać część przetargów, które w tej chwili firmy czekają na (...)

P.S.: Bo wiceminister infrastruktury Radosław Stępień mówi, że plan budowy dróg jest właśnie dostosowany do możliwości finansowych. Mówił, że w przyszłym roku jest najwyższy budżet drogowy w historii Polski, to jest inny argument. No i mówi o tym, że w tej chwili w budowie jest 1440 km dróg, w tym autostrad, dróg szybkiego ruchu, no i zakontraktowanych jest około 1800 km. No i mówi, że tak naprawdę cała sytuacja jest związana z sytuacją na rynkach finansowych w Europie.

A.F.: Tak, znaczy tych ponad 1800 km, które minister Grabarczyk podpisał po trzech latach urzędowania nikt mu oczywiście nie odbierze i to jest oczywiście sukces, bo to jest tempo ponad trzykrotnie większe niż za poprzedników. W tej chwili natrafiliśmy na tę rafę finansową, rząd do niedawna mówił: my z kryzysem walczymy inwestycjami drogowymi, kolejowymi, teraz to jest nieaktualne. Ja się jednak obawiam, że może być gorzej, jeśli idzie o to, co może się rozpocząć, jeśli idzie o budowę do 2013 roku, bo na przykład... Znaczy tak – nie podniecajmy się tym, co minister mówi, że 30 miliardów w przyszłym roku wydamy. W tym roku mieliśmy się podniecać tym, że 28 wydamy i to też był rekord w historii. Na koniec listopada mamy niecałe 11 miliardów wydane. Jak dobrze pójdzie i uwierzymy w to, co 21 grudnia przedstawiono posłom, to budżet zrealizowany to będzie 17 miliardów. Więc do tych 28 daleko i te 30 też tego nie będzie...

P.S.: No tak, plan jest na 30...

A.F.: Znaczy nie udało się...

P.S.: ...w następnym roku 23 miliardy, a w 2013 tylko 7 miliardów.

A.F.: No, te 7 pewnie się uda zrealizować, bo to niewiele, natomiast żadne plany, które były ogłaszane przez ostatnie trzy lata, nie udało się zrealizować i nie można zwalać wszystkiego na przykład na powódź w tym roku, że stąd takie niskie wykonanie...

P.S.: No dobrze, to...

A.F.: Ja tylko wrócę... Ja myślę, że tego sam minister nie wie i rząd. Zwrócę tylko uwagę na jedno tylko niebezpieczeństwo, bo w planie Krajowego Funduszu Drogowego na rok przyszły w ramach tych 30 miliardów, o których pan redaktor wspomniał, jest 10 miliardów, które mają być pozyskane w emisji obligacji drogowych. One w większości, w ponad 80% były kupowane przez fundusze emerytalne. Jeżeli w przyszłym roku rząd zamierza położyć łapę na jakimś procencie środków gotówki, które my przekazujemy do OFE, w sumie to jest 36 miliardów złotych, to oznacza, że otwarte fundusze emerytalne nie będą miały środków na to, żeby uczestniczyć w prywatyzacji i żeby kupować obligacje drogowe, a więc budować za nasze, emerytów pieniądze tak naprawdę drogi. Więc lista tego, co może wypaść, w moim przekonaniu jest większa. Co już będzie unieważnione, no to wiemy: S-7 została podana, S-5...

P.S.: Tak, z Warszawy w kierunku Gdańska oraz Krakowa, to jest 191 km nowych tras, na budowę też nie ma szans 54 km trasy S-17 omijającej Lublin oraz 37 km S-3 z Gorzowa do Międzyrzecza, a także 18 km S-5 z Mielna do Gniezna. To jest to, co wiemy, co dziennik Gazeta Prawna ujawnia.

A.F.: Tak. I firmy, które tutaj czekały na podpisanie umowy, już wczesną jesienią we wrześniu sygnalizowały, że coś musi być chyba nie tak z pieniędzmi, skoro wygrały przetarg, powinno się podpisać z nimi umowę, powinny już wejść jesienią na plac budowy budować, tymczasem ten fakt jest przesuwany na przyszłość nie wiadomo, jaką. Wchodzimy w okres projektowania do 2015 roku, a więc okres, kiedy zostanie przyznany – i to pewnie się dowiemy o tym pod koniec przyszłego roku – nowy siedmioletni budżet unijny dla Polski. Dzisiaj to jest oczywiście wróżenie z fusów, ile dostaniemy środków, ale raczej tyle, co w obecnym budżecie, nie. Stąd minister mówi, że trzeba będzie wrócić pewnie do partnerstwa prywatno-publicznego i tak na przykład wybudować autostradę A-1, fragment od Tuszyna do Pyrzowic. Ważny, bo na przykład na Śląsku stanowiący obwodnicę Częstochowy. No ale 12 miesięcy temu, bo w styczniu 2010 rok, okazała się klapa, jeśli idzie o PPP na tym odcinku miało go budować państwo, nie buduje... znaczy buduje fragmencik od Strykowa do Tuszyna 40 km, na resztę nie ma pieniędzy. No, nic nas to nie kosztuje, trzeba będzie próbować tego pieniądza prywatnego, bo innego w wystarczającej ilości nie będzie, no ale jaka będzie sytuacja na rynkach finansowych, czy firmy dostaną kredyty z banków, żeby mogły wyłożyć te pieniądze u nas, a potem obiespłacać przez 30, 40 lat, nie wiemy. Więc to jest wszystko na takich ruchomych piaskach w tej chwili (...)

P.S.: No tak, w sprawie S–17 dodam tylko, że wiceminister Stępień mówi, że jeżeli resortowi uda się zdobyć pieniądze na budowę dróg z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, no to ta droga S-17 na tej krótkiej liście inwestycji drogowych w Polsce się znajdzie czy też będzie budowana.

A.F.: No właśnie, ten program rządowy jest bardzo krótki, nawet trudno nazywać go programem rządowym, bo w którymś momencie to jest po prostu lista inwestycji, które wiadomo, że trzeba zbudować, nie wiadomo, za ile, kiedy. 21 razy, oczko, użyto tam słowa „powinno”, „ powinno się wyremontować, powinno się wybudować...”. A więc widać, że już nawet nie chce się składać w tym programie obietnic, bo nie wiadomo, kiedy i jak się spełnią.

P.S.: Kierowcy czekają na drogi, czekamy na drogi, są zapowiedzi, w każdym razie z tego, co się dzisiaj dowiadujemy, to pewnie nieprędko, a w każdym razie dzisiaj kończą się konsultacje społeczne dotyczące ograniczenia inwestycji drogowych. Zobaczymy ostatecznie. Ale mamy, nie wiem, chyba prezent dla kierowców – zmiana prawa, jeszcze w tym roku będzie można na polskich autostradach jechać nawet do 140 km/h, najszybciej w całej Unii Europejskiej, o 10 km zostanie podniesiony limit prędkości na drogach wyższych kategorii, to jest ważne, tak jak powiedziałem na autostradach do 140 km/h, a 120 km/h będzie można jeździć po drogach ekspresowych o dwóch jezdniach w przeciwnych kierunkach. Na pozostałych drogach ekspresowych limit wzrasta do 100 km/h. Jak pan ocenia te zmiany?

A.F.: Fatalnie, dlatego że owszem, najszybciej w Europie, ale równocześnie my się najszybciej w Europie zabijamy na naszych drogach i wciąż od wielu lat nie może liczba wypadków... na szczęście od dwóch lat spada, ale wciąż to jest bardzo dużo, ponad 4,5 tysiąca trupów w ubiegłym roku.

P.S.: A to nie jest takie przecięcie fikcji, która polega na tym, że jest prawo, a i tak wszyscy jeżdżą szybciej?

A.F.: Oczywiście. Oczywiście, że jeździmy szybciej po tych skrawkach autostrad, natomiast jeśli ustawodawca pozwala nam w prawie jechać szybciej niż dotychczas, no to znaczy, że my nie będziemy jechać te 140, tylko jeszcze 160. Ja myślę, że parlamentarzyści ulegli takiemu nieprawdziwemu przekonaniu, że drogi nowoczesne, autostrady, drogi ekspresowe to są drogi nowoczesne, tam nie dochodzi do wypadków.

P.S.: Ale my nie mamy dobrych dróg, więc to jest ta kwestia.

A.F.: Znaczy jak ktoś się chce zabić, no to państwo może powinno mu na to pozwolić. Ja bym jeszcze z tym zaczekał, zwłaszcza że nie wiadomo, dlaczego senatorowie z tym wyskoczyli, bo nie było takiego ciśnienia społecznego: podwyższajcie nam prędkość. Niedobra jest też ta tolerancja dla fotoradarów 10 kilometrów, że to będzie nam darowane w terenie miejskim. Tutaj pamiętamy sprzed 10 lat temu batalię, żeby obniżyć prędkość z 60 do 50. Pomijam takie przypadki, gdzie jest droga, na której nie ma styku z pieszym, jak np. w Warszawie Wisłostrada. Tam oczywiście musi być wyższa prędkość, natomiast generalnie na drogach w mieście stosuje się 50. I też politycy, jak obniżali prędkość, to nie wierzyli w to, że ludzie rzeczywiście będą jechać pięćdziesiąt...

P.S.: No i nie jeżdżą rzeczywiście.

A.F.: Ale te kilka kilometrów kilkadziesiąt procent osób jednak będzie jechać wolniej i to miało uratować kilka istnień.

P.S.: No dobrze, nasz gość negatywnie ocenia, a mi się wydaje, że zobaczymy, jak to... jakie efekty to przyniesie. Oby nie złe, oby nie negatywne i oby ta liczba wypadków nie wzrastała. Tego sobie możemy życzyć, wszystko przed nami w przyszłym roku. Adrian Furgalski, Zespół Doradców Gospodarczych TOR.

A.F.: Dziękuję.

(J.M.)