Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Marlena Borawska 17.01.2011

Raport MAK podzielił Polaków

Ponad połowa Polaków uważa, że raport MAK jest niewiarygodny. Niecałe trzydzieści procent uważa, że budzi zaufanie.
Wojciech JabłońskiWojciech Jabłońskifot. W.Kusiński/PR

W opinii Wojciecha Jabłońskiego, politologa znaczna część Polaków swoje zdanie wyraża przez pryzmat konkretnych sympatii politycznych tutaj w kraju.

Świadczyć może o tym fakt, że po ogłoszeniu przez MAK raportu nastąpił wzrost poparcia partii Jarosława Kaczyńskiego. – Jeśli tak poważna sprawa, jak sprawa smoleńska powoduje zaledwie dwuprocentowe wahniecie w sondażach to świadczy o tym, że sama sprawa nie jest tematem pierwszej kategorii większości Polaków – stwierdził Jabłoński, który dwuprocentowy wzrost poparcia PiS-u oceniła jako mieszczący się w granicy błędu statystycznego.

Tymczasem to, co dla większości społeczeństwa nie jest sprawą numer jeden wywołało ogromne zamieszanie w świecie mediów i polityki. - Samych polityków i dziennikarzy raport dźgnął w sposób emocjonalny – mówił politolog w magazynie "Z kraju i ze świata”.

Co do reakcji Donalda Tuska raport Jabłoński stwierdził, że premier mógłby zareagować i wystawić swoją osobę na działanie mediów, gdyby polskie śledztwo skończyło się wczesnej. W tej sytuacji Tusk nie miał nic konkretnego do powiedzenia i nic konkretnego nie powiedział. - Nie mógł mieć nic do powiedzenia, bo polskie śledztwo jeszcze trwa – wyjaśniał Wojciech Jabłoński, który był gościem redaktor Zuzanny Dąbrowskiej.

(mb)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Wojciech Jabłoński” w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.

*****

Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest pan Wojciech Jabłoński, politolog, Uniwersytet Warszawski. Witam.

Wojciech Jabłoński: Witam serdecznie.

Z.D.: Wierzy pan, że władze Białorusi przejmą się sankcjami polskimi?

W.J.: Nie wierzę. Wierzę natomiast, iż władze Białorusi od lat przyjęły opcję wielkiego meczu na arenie międzynarodowej Białoruś kontra reszta świat i tutaj nie oddadzą ani jednej bramki aż do upadku reżimu, jeśli ten upadek w ogóle nastąpi, bo słyszymy raz po raz, że znaczna część Białorusinów gustuje w tego typu politycznych przymrozkach. Więc nie sądzę, żeby Łukaszenka miał się czym na razie przejmować łącznie z tymi sankcjami zastosowanymi przez Polskę, aczkolwiek na sankcje również przyjdzie, jak to bywa w stosunkach międzynarodowych, odpowiedź drugiej strony, czyli również Polska w relacjach z Białorusią będzie postawiona na trochę trudniejszej pozycji, jak sądzę.

Z.D.: Naprawdę trudne relacje Polskę czekają czy właściwie nie czekają, tylko już są coraz trudniejsze relacje z Rosją po opublikowaniu raportu MAK. Sondaże pokazują, że społeczeństwo się podzieliło wobec odbioru tego raportu, prawie połowa uważa, że jest niewiarygodny, około dwudziestu kilku procent uważa, że można temu raportowi zaufać, generalnie nie podoba się Polakom także to, jak rząd się zachował w całej sprawie, rząd Donalda Tuska. Czy sądzi pan, że to, co już ujawniło się w jednym sondażu robionym na zlecenie Polskiego Radia, czyli wzrost notowań PiS-u, może być trochę efektem propagandowym całej tej historii?

W.J.: Być może, ale ten wzrost, o ile pamiętam, był na poziomie dwóch procent...

Z.D.: Tak.

W.J.: ...czyli w zasadzie w granicach błędu. Sprawa tak poważna, jakby się wydawało po komentarzach medialnych, jak sprawa Smoleńska, która wywołuje zaledwie dwuprocentowe wahnięcie w sondażach, powoduje, że sama sprawa nie jest tematem pierwszej kategorii dla większości Polaków. Jeśli chodzi zaś o samo podzielenie polskiego społeczeństwa, tak się składa, że znaczna część Polaków po prostu na tajemnicach, meandrach awiacji się nie zna i swoje zdanie wyraża przez pryzmat konkretnych sympatii politycznych tutaj, w kraju. Jeśli po raporcie MAK mamy to wahnięcie w granicach 2%, to nie wydaje mi się, aby prawie rok po katastrofie smoleńskiej to wciąż był dla Polaków, dla polskiego społeczeństwa, nie dla polityków, by był to temat pierwszej kategorii, ale politycy pewnie zrobią wszystko, aby jeszcze tę dyskusję przedłużyć. Już to robią.

Z.D.: No, niewątpliwie, jutro posiedzenie komisji, w środę informacja rządu na ten temat. A dzisiaj rosyjski dziennik Nowyje Izwiestia pisze, że ogłoszenie raportu MAK-u w Polsce było jak eksplozja bomby. No i myślę, że rzeczywiście ten świat polityki i mediów przede wszystkim eksplodował mieszanymi, sprzecznymi uczuciami. Jak to działa na ludzi, na obywateli?

W.J.: Na obywateli, jak orzekliśmy, w stopniu ograniczonym, natomiast na samych polityków i dziennikarzy faktycznie dźgnęło ich w to w sposób bardzo taki emocjonalny, a więc żądanie poprawek w tym raporcie, a zaznaczmy, że Polska w ręku, mimo że polskie śledztwo się toczy, no właśnie się toczy, a nie kończy, nie ma żadnego raportu, więc nie jest w stanie to porównać z żadnymi swoimi wiarygodnymi ustaleniami. No, była kwestia oczywiście działań opozycji, też na wysokim stopniu emocji, no bo z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość nie zgadzało się absolutnie z tym raportem MAK, a z drugiej strony na podstawie niejako raportu MAK między innymi chce odwołania ministra obrony Klicha.

SLD zadziałało jeszcze dziwniej – zgodziło się od razu z raportem MAK-u, a później stwierdziło jednak pod wpływem medialnych komunikatów, że coś jest nie tak. A zatem spore zamieszanie na pewno w świecie polityki i mediów, aczkolwiek nie sądzę, żeby ten temat, biorąc pod uwagę właśnie takie, a nie inne niewielkie wahania sondażowe, o których mówiliśmy, był wiarygodnym dla wyborców czy istotnym dla wyborców tematem nadchodzącej kampanii parlamentarnej.

Z.D.: A czy opóźniona reakcja premiera Donalda Tuska, to, jak mu opozycja wyliczyła, 27 godzin, nie zaraz po raporcie MAK-u, tylko dopiero następnego dnia, czy ta opóźniona reakcja mogła zadecydować o tym, że przegraliśmy w światowej opinii publicznej tę sprawę?

W.J.: Nie sądzę. Myślę, że premier mógłby zareagować, faktycznie mógłby wystawić swoją osobę na działanie mediów faktycznie wtedy, gdyby polskie śledztwo skończyło się wcześniej. Więc prawdopodobnie tutaj Tusk nie miał też nic konkretnego do powiedzenia i nic konkretnego nie powiedział. On tu wykorzystał sytuację w ten sposób, że przerwał urlop, ale natychmiast to wrażenie pogrzebał, wracając do swojej rodziny w Alpach. Więc myślę, że jedynie pod względem pewnych gestów można tutaj rozpatrywać tę sytuację, a nie pod względem merytorycznym. I – jak powiadam – premier nie miał nic do powiedzenia i nie mógł mieć, bo polskie śledztwo jeszcze trwa.

Z.D.: Dziękuję bardzo. Moim gościem był pan Wojciech Jabłoński, politolog UW.

W.J.: Dziękuję.

(J.M.)