Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Luiza Łuniewska 30.03.2011

W sondażach widać wyciszenie emocji

Prof. Henryk Domański (PAN): Rocznica katastrofy smoleńskiej - zachowanie polityków w tym czasie - może mieć istotny wpływ na notowania PO i PiS.

Ponad 60 proc. Polaków uważa, ze rząd nie rozwiązuje problemów kraju. Wyniki najnowszego sondażu CBOS wskazują - zdaniem socjologa prof. Henryka Domańskiego - że zarzuty opozycji i ekspertów wobec PO znajdują oddźwięk w społeczeństwie.

Sondaż ujawnił też malejący prestiż społeczny polityków. Według prof. Domańskiego "to nic nowego" spada on już od lat 90 XX w.

- Jednak niski prestiż polityków nie oznacza braku legitymizacji dla władzy - tłumaczy prof. Henryk Domański. W Polsce mamy do czynienia z tzw. legitymizacją pragmatyczną: nie lubię i nie szanuję polityków, ale istnieć muszą.

Natomiast najnowsze badania GFK Polonia wykazało rosnąca popularność Platformy - 46 proc. Polaków głosowałoby na PO i 29 proc. - na. PiS.

- Nastroje uspokoiły się trochę po debacie Balcerowicz i Rostowski. Sprawa OFE jest już przesądzona, "spadła z wokandy”, więc nie budzi już takich emocji - tłumaczy gość "Popołudnia z Jedynką".

Profesor przewiduje jednak, że wyniki kolejny raz mogą ulec zmianie po rocznicy katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem na wyobraźnię wyborców wpływają też nowe chwyty polityków - jak np. zakupy, by unaocznić rosnące ceny. W jego opinii mogą być to skuteczne zabiegi marketingowe.

Prof. Domański mówi także, jak awantura z udziałem pseudokibiców w Kownie może wpłynąć na nasze stosunki z Litwą.

Rozmawiał Paweł Wojewódka.

(lu)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy wybrać "O sondażach" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

Na "Popołudnie z Jedynką" zapraszamy codziennie w godz. 15.00 – 19.30.

*****

Paweł Wojewódka: Przyglądamy się temu, panie profesorze, co na przykład oferują nam różne sondażownie. Dzisiaj został opublikowany sondaż CBOS wykonany między 5 a 12 stycznia na próbie reprezentatywnej 989 osób, no i okazuje się, że 83% Polaków uważa, że rządzących interesuje przede wszystkim sprawowanie władzy. Co pan na to?

Henryk Domański: Ale to jest dobra definicja, no bo przede wszystkim władzę się ma po to, żeby ją sprawować i żeby podejmować jakieś decyzje, ale to na pewno jest jakaś negatywna opinia, konotacje tego są negatywne. Prawdopodobnie jest to element krytyki klasy rządzącej.

P.W.: No tak, bo okazuje się, że 11%... interesuje tylko dobro Polski, uważa właśnie 11% badanych.

H.D.: No tak, kiedy ktoś mówi, że interesuje ich tylko sprawowanie władzy, to znaczy nie kierują się racją stanu, kierują nimi egoistyczne interesy, jakieś bardzo partykularne, nie dbają o dobro ludzi, no, wszystkie tego typu oceny, które się składają na jakiś syndrom niskiego prestiżu polityków w naszym społeczeństwie. No i tu trzeba powiedzieć, że to się nie zmienia od kilku lat, właściwie od połowy lat 90. zaczęliśmy obserwować takie obniżanie się, wyraźne obniżanie się prestiżu polityków w porównaniu z Peerelem na przykład, to jest zupełny kontrast, bo wtedy nawet, za czasów Peerelu minister mieścił się w pierwszej piątce najbardziej prestiżowych zawodów. Teraz jest drugi albo trzeci od końca. Tak że to nie jest nic zaskakującego. Faktem jest, że to się utrzymuje i kolejne ekipy polityczne, czy to jest PiS, czy Platforma, czy przedtem SLD, tutaj żadnej sytuacji nie zmieniają.

P.W.: No i w takim języku potocznym utarło się, że mówimy: a, oni tylko idą po władzę. Oni idą po władzę.

H.D.: No tak, ale trzeba pamiętać, że ten niski prestiż polityków i te negatywne opinie nie oznaczają bynajmniej tego, co nazywamy brakiem legitymizacji, czyli uznania, że jednak politycy muszą być, czyli ludzie muszą obsadzać te role polityków, bo ktoś musi władzę sprawować. Więc mamy do czynienia z takim zjawiskiem określanym potocznie mianem pragmatycznej legitymizacji czy akceptacji: nie jestem w stanie tego zmienić, mam negatywny stosunek do polityków, oni mają niskie kompetencje, ale władza musi być po prostu.

P.W.: I w tym samym badaniu 60% twierdzi, że rząd uchyla się od rozwiązywania najważniejszych problemów kraju.

H.D.: Myślę, że tutaj opinia publiczna powtarza słowa krytyki opozycji kierowane coraz częściej pod adresem Platformy, no, nie tylko opozycji, ale również ekspertów. Dzisiaj, wczoraj dołączył do tego były prezes Trybunału Konstytucyjnego, prof. Stępień. To jest bardzo ważny głos, kolejny element już, nie tylko Leszek Balcerowicz, ale jeżeli prawnik zabiera głos... Tak nawiasem mówiąc z moich badań wynika, które robię od kilku lat, że najwyższym... jak wiadomo, w społeczeństwie polskim najwyższym prestiżem cieszy się zawód profesora uniwersytetu. Otóż badam, jaki...

P.W.: A Polskiej Akademii Nauk?

H.D.: Nie, taki tytuł nie pada. Polska Akademia Nauk myślę, że jest mniej znaną instytucją. Ale otóż jaki profesor uniwersytetu? Profesor prawa jest najbardziej prestiżowym profesorem. Oczywiście nie mówię tutaj o profesora socjologii, bo oni są na dole, ale bardziej niż profesor matematyki i fizyki. Więc włączył się profesor Stępień do tego, tak że ja myślę, że to jest element tego syndromu, który pogłębia tę... wzmacnia, jakby uzasadnia jeszcze to przekonanie ludzi, że jednak ta klasa polityczna w Polsce to jest bardzo kiepskiej jakości.

P.W.: Ale, ale, panie profesorze, bo dzisiaj zostało również opublikowane badanie i wykonane przez GFK Polonia, z którego wynika: 46% chce głosować na Platformę Obywatelską, raptowny wzrost, 29% na Prawo i Sprawiedliwość. Obniżenie się tutaj prawie o 3 punkty. Sojusz Lewicy Demokratycznej utrzymuje się 15%, no i PSL 5%. No, pokazuje, że jednak ofensywa pana premiera medialna, tekstowa przynosi efekty.

H.D.: Tak. Jest to jednak sytuacja... Z drugiej strony mieliśmy ofensywę również opozycji w postaci artykułu Jarosława Kaczyńskiego. Ja myślę, że sytuacja trochę się uspokoiła, jeżeli chodzi o nastroje po tej debacie Balcerowicz–Rostowski, to po pierwsze. Po drugie – to, że dyskusja w sprawie OFE w zasadzie została przesądzona, dzisiaj to zostało przegłosowane bez poprawek przez... znaczy nie spotkało się z wetem senatu. Tak że kiedy już coś jest właściwie na wokandzie, kiedy jest przesądzone, a to w gruncie rzeczy wzbudzało do tej pory największe kontrowersje i było wykorzystywane przez opozycję do krytykowania rządu, to ja myślę, że to jest taki główny czynnik, który uspokoił te nastroje. No ale w dalszym ciągu konflikt w Libii, ale to nie zmienia jakby sytuacji...

P.W.: Jest daleko.

H.D.: Tak, jest daleko i myślę, że tutaj rząd się nie wystawia na krytykę, mimo że można oczywiście twierdzić, że jeżeli nie jesteśmy tam obecni, to może w przyszłości będziemy się mniej liczyć w Europie, ale to można na to z kolei odpowiedzieć: po co mamy wysyłać i nasi żołnierze mają ginąć? Tak że ja myślę, że tutaj nie ma takich elementów zewnętrznych, które mogłyby zmienić te sytuację bardzo stabilną.

Z kolei mamy coraz bliżej rocznicę tragedii smoleńskiej. To jeszcze nie zaczęło działać. Ja myślę, że tutaj może się coś ruszyć w tych wynikach, notowaniach tych poszczególnych partii za tydzień (...)

P.W.: No tak, ale to chyba będzie związane z tym, w jaki sposób partie będą się zachowywały, bądź sympatycy, bądź jednej i drugiej, i trzeciej partii.

H.D.: No tak, jak do tej pory obserwowaliśmy, to należy się liczyć z pewną ofensywą opozycji i z obroną z kolei również poprzez krytykowanie tej zaściankowości czy tej polityki odwoływania się do tradycyjnych wartości ze strony rządu. Tak że to też chyba nie będzie zaskakujące.

P.W.: Przywołał pan ministra Rostowskiego, ministra finansów. Pomysł na odwołanie pana ministra kilka miesięcy przed wyborami?

H.D.: Wydaje się, że tu jest jakby próba takiego podgrzewania albo raczej wzmacniania, podtrzymywania tych nastrojów krytycyzmu wobec rządu. Tutaj akurat minister Rostowski się najbardziej do tego nadaje. Trzeba pamiętać, że to jest kolejny minister, którego próbę podejmie się prawdopodobnie, żeby go odwołać. Do tej pory wszelkie próby odwołania kolejnych ministrów Platformy przez opozycję się nie powiodły.

P.W.: Matematyka.

H.D.: Tak, no oczywiście, jeżeli koalicja będzie głosować i będzie dyscyplina obowiązywała w sejmie, to się nie da odwołać. Z odwołaniami to mieliśmy do czynienia tylko wtedy, kiedy premier odwoływał, było kilka takich przypadków, natomiast prawdopodobnie i to się również nie powiedzie, ale nie takie jest zadanie tego...

P.W.: Chwyt medialny?

H.D.: Mnie się wydaje, że chwyt, przesłanie adresowane do elektoratu jednak, żeby podtrzymać tę opinię o tym, że stan finansów państwa jest katastrofalny w opinii opozycji, że rząd nie podejmuje reform strukturalnych, czyli takich długofalowych, tylko próbuje takie krótkookresowe stra... takie tego typu krótkookresowe działania, jak decyzja o przesunięciu składki, która jest odbierana i rzeczywiście eksperci wskazują, że to jest tylko działanie, które ma na celu ratunek, rozpaczliwy ratunek sytuacji budżetowej.

P.W.: Opinia, opinia, panie profesorze. Chyba nie za dobrą opinię mamy na Litwie po ekscesach polskich kiboli. Nie obawia się pan, że Euro 2012, no, może być ciekawe?

H.D.: Z tego punktu widzenia ja myślę, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I to jest sygnał pewien dla władz, żeby coś... żeby prewencyjne zaczęły myśleć o uśmierzeniu ewentualnych rozruchów, aczkolwiek ja myślę, że tutaj polscy kibice to będą nawet nie języczkiem u wagi, tylko się roztopią w tym napływie kibiców z całego świata prawdopodobnie, tak że myślę, że o naszych to nie mamy się co obawiać. Natomiast z tą Litwą to ja myślę, że to jest przypadek... to jest takie wydarzenie, które jest co prawda typowo sportowe, ale ono może z kolei pogłębić niekorzystną sytuację Polaków na Litwie i w ogóle stan polsko-litewskich stosunków, które nie są w tej chwili... są najgorsze, jeżeli chodzi chyba o...

P.W.: No tak, biorąc pod uwagę, że sejm litewski uchwalił ustawę, która może być niekorzystna dla polskiego szkolnictwa na Litwie.

H.D.: No, jest to argument... może to być wykorzystywane jako argument dla władz litewskich czy sejmu litewskiego, że dawanie za dużych uprawnień w ogóle ludności polskiej na Litwie... To jest demagogiczny oczywiście argument, może i na to nie zasłużyli, mogą to wykorzystywać w różny sposób, taki, który destabilizuje w ogóle sytuację na Litwie.

P.W.: Niewielkie państwo bojące się wielkiego sąsiada?

H.D.: Ciekawe, że Ukraina się tego nie boi. Co prawda Ukraina jest wielka w porównaniu z Litwą, ale nie czuje takiego zagrożenia, jak wynarodowienie. U Litwinów widocznie coś takiego jest.

P.W.: Panie profesorze, i na koniec, często pan robi zakupy?

H.D.: Rzadko. Ale to zależy, jakie, bo na przykład...

P.W.: Na przykład w sklepie spożywczym.

H.D.: A, w sklepie spożywczym to nie, to rzadko robię.

P.W.: Ale jak pan rzadko robi, to kiedy pan ostatnio robił?

H.D.: W poniedziałki robię systematycznie, więc robiłem w ostatni poniedziałek.

P.W.: Czyli patrzy pan na te paragony, liczy pan, wie, ile mniej więcej co kosztuje. Warto jest robić takie medialne przedstawienia, jak zakupy w sklepie spożywczym czy zakupy na stacji benzynowej?

H.D.: Ja myślę, że tak, że to działa. Jeżeli chodzi o znane postaci życia politycznego, że to może działać na wyobraźnię, to znaczy w połączeniu... ja myślę o opozycji, że jeżeli to ma być element krytyki, wzrastającej inflacji, cen i że to się przełoży na budżet przeciętnego Polaka, to to może robić pewne wrażenie. Każdemu zależy na tych sprawach materialno-bytowych. To jest coś nowego w każdym razie, do tej pory takich chwytów nie stosowano, a jak wprowadza się taki nowy element, to on może zadziałać.

P.W.: Prof. Henryk Domański, Polska Akademia Nauk.

(J.M.)