Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Petar Petrovic 17.05.2011

Lider musi być silną osobowością

Rafał Grupiński (PO): To prawda, że przy tworzeniu naszych list doszło do lekkich turbulencji.
Rafał Grupiński, wiceszef klubu parlamentarnego PORafał Grupiński, wiceszef klubu parlamentarnego POfot. Wojciech Kusiński, PR
Posłuchaj
  • Lider musi być silną osobowością
Czytaj także

Rafał Grupiński z PO, dystansował się od próby oceny zamieszania wokół list wyborczych łódzkiej Platformy Obywatelskiej, gdzie posłanka Magdalena Gąsior-Marek "dostała jedynkę", a posłanka Joanna Mucha otrzymała dopiero miejsce czwarte. Jego zdaniem regionalni liderzy list powinni być silnymi i doświadczonymi osobowościami.

- Nie chcę podważać tej decyzji ani jej oceniać, ale rozumiem, że w takim przypadku pytania o przyczynę są uzasadnione – zauważył gość "Popołudnia z Jedynką".

W jego opinii PO idzie do wyborów nie z hasłem, żeby wszystko zmienić, ale żeby utrzymać zaufanie. Dlatego ważne jest, aby optymalizować czołówki list.

- Część parlamentarzystów, czy bardziej znanych samorządowców, może starać się zmienić swoje miejsce na liście odwołując się w tej sprawie do władz krajowych. Wszystkie kwestie musimy rozpatrzeć przed 11 czerwca – poinformował gość radiowej Jedynki.

Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska

(pp)

Aby wysłuchać rozmowy, wystarczy kliknąć "Lider musi być silną osobowością" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

Na "Popołudnie z Jedynką" zapraszamy codziennie w godz.15.00-19.30.

***

Pełny tekst rozmowy:

Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest parlamentarzysta Rafał Grupiński, Platforma Obywatelska. Witam pana.

Rafał Grupiński: Dzień dobry, dzień dobry państwu.

Z.D.: A będziemy rozmawiać o lekkim zamieszaniu czy też zamieszeniach lokalnych wokół list wyborczych Platformy Obywatelskiej. Podobno minister Elżbieta Radziszewska nie znalazła się jak na razie na liście do sejmu, po to, żeby premier Donald Tusk nie musiał jej mianować pełnomocnikiem po wygranych wyborach. To prawda? Tak się w kuluarach mówi.

R.G.: Pani redaktor ma rację, mówiąc o lekkich turbulencjach, jeśli chodzi o tworzenie list. Chcę przypomnieć, że Platforma Obywatelska jako pierwsze ugrupowanie w zasadzie listy w okręgach zamknęła, przynajmniej jeśli chodzi o zarządy regionu, rady regionu odbędą się w najbliższy weekend i będziemy gotowi do tego, żeby w zasadzie przystąpić, oczywiście w przewidzianym prawem czasie, do kampanii wyborczej.

Natomiast co do pani minister Elżbiety Radziszewskiej, oczywiście trudno mi jako Wielkopolaninowi i szefowi innego regionu oceniać, skąd taka decyzja akurat władz łódzkiej Platformy, natomiast na pewno jest to decyzja, która budzi tutaj pewne pytania, które się też pojawiają w mediach, i sądzę, że od tego między innymi jest przewodniczący partii, od tego jest zarząd krajowy, żeby ocenić ewentualnie wszystkie decyzje, jakie będą podjęte w poszczególnych regionach i ewentualnie dokonać pewnych korekt.

Z.D.: W niektórych regionach jest tak, że lider jest bezdyskusyjny, trudno sobie wyobrażać premiera Donalda Tuska na miejscu innym niż jedynka w Warszawie, prawda? To jest coś oczywistego...

R.G.: Tak, to prawda.

Z.D.: Trudno sobie wyobrazić inne miejsce dla Grzegorza Schetyny niż jedynka w Legnicy i tak dalej. Jest wiele takich miejsc, gdzie sprawa jest jasna. A tych, w których nie jest jasna, np. w Lublinie, no, to od razu robi się bardzo zagmatwana. Tam, przypomnę, jest kontrowersja między rozpoznawalną, znaną posłanką Joanną Muchą...

R.G.: I kompetentną.

Z.D.: ...i kompetentną, bardzo obecną w życiu Platformy, pamiętamy z kampanii wyborczej prezydenta Komorowskiego chociażby, no, a posłanką, która wsławiła się tylko jednym występem, czyli wręczeniem kwiatów ministrowi Grabarczykowi, panią Magdaleną Gąsior-Marek, która dostała pierwsze miejsce, posłanka Mucha czwarte. Jak to jest? Jakie kryteria np. w Lublinie wzięli pod uwagę członkowie zarządu wojewódzkiego, kiedy taką listę budowali?

R.G.: No, muszę tu zacząć ponownie od tego zastrzeżenia, że jako szef wielkopolskiej Platformy nie chciałbym oceniać decyzji lubelskich władz naszego ugrupowania. Natomiast na pewno z punktu widzenia Lublina jako miasta o przecież silnych dwóch uniwersytetach, silnego ośrodka kulturotwórczego, gospodarczego, na pewno lider Platformy powinien także być osobowością silną i raczej doświadczoną. Sądzę, że na pewno w tym przypadku pytania, jakie są stawiane w mediach, także mają swoje naturalne uzasadnienie. Pani poseł Gąsior-Marek jest debiutantką, jest młodą bardzo osobą i jest oczywiście pytanie: czy już winna być liderką listy w jednym z najważniejszych ośrodków miejskich w Polsce? To jest pytanie do tamtejszych władz Platformy i to jest oczywiście pytanie do zarządu krajowego, nie chcę broń Boże podważać tej decyzji, nie chcę jej oceniać, ale rozumiem, że takie pytania mogą się w takim przypadku pojawić.

Z.D.: Może to jest dowód na to, o czym mówią sami posłowie Platformy w kuluarach sejmu, czyli że są trzy grupy, które tak z kopyta podchodzą do budowania tych list, czyli, co jest oczywiste, grupa najbliższych współpracowników premiera, grupa druga, zawsze mocno działająca w strukturach partii marszałka Grzegorza Schetyny, i trzecia tak zwana „spółdzielnia ministra Grabarczyka”. No i właśnie tutaj ta jedynka dla młodej pani poseł mogłaby być dowodem na to, że jednak minister Grabarczyk tu gra bardzo aktywnie, umieszcza swoich ludzi na listach.

R.G.: Nagrodą za kwiaty, tak?

Z.D.: Tak.

R.G.: Nie no, mam nadzieję, że tu są inne i poważniejsze powody i dobrze przemyślane, przedyskutowane w zarządzie regionu i radzie regionu lubelskiej Platformy. Określenie „z kopyta” brzmi mocno, natomiast ja sądzę, że naszym zadaniem w tych wyborach, w których my nie idziemy, żeby wszystko zmienić, tylko idziemy raczej, żeby utrzymać zaufanie, żeby przedłużyć misję, jaką prowadząc państwo przez ostatnie 4 lata, pełnimy, musimy także optymalizować jak najlepiej, jak najmocniej, najrozsądniej obsadzać czołówki list. I to jest pytanie, przed którym na pewno w takim przypadku nie uciekniemy, trzeba to dobrze przemyśleć i przedyskutować. I ja sądzę, że w tej sprawie przewodniczący Platformy na pewno podejmie decyzje takie, jakie uzna za najwłaściwsze. A czy to zmieni cokolwiek, tego nie wiem.

Z.D.: A jaki jest tryb podjęcia tych decyzji? Mówił pan, że weekend będą ostatnie zarządy partyjne i potem co? W jaki sposób...

R.G.: Ostatnie rady regionów, tak, bo tak (...) nasze terminy przyjęte przez nas.

Z.D.: I co dalej? Jak można te korekty czasem bardzo głębokie, jak można takich korekt dokonać?

R.G.: Przed nami zarząd krajowy, a potem rada krajowa, czyli zarząd krajowy, który będzie jakby rozumiem przedyskutowywał wszystkie listy po kolei. Nie wiem, czy zamkniemy to na jednym posiedzeniu, czy też nie, bo to zależy oczywiście od chociażby liczby odwołań, bo rozumiem, że przynajmniej część parlamentarzystów czy część bardziej znanych samorządowców może starać się zmienić swoje miejsce na liście, odwołując się do władz krajowych w tej sprawie. Chociaż też nie sądzę, żebyśmy tu mieli jakiś szczególny deszcze tego rodzaju wniosków, raczej nie, raczej będą to rzeczy pojedyncze, ale każdy będzie na pewno trzeba rozważyć, więc w tym sensie i tak, i tak musimy to, jak sądzę, zamknąć, najprościej mówiąc, przed 11 czerwca, czyli przed naszym gdańskim zjazdem. Więc zbyt długo tutaj niepewność nie będzie trwała.

Z.D.: A czy wtedy też będzie się rozstrzygać sprawa poparcia do senatu? Bo mamy taki pierwszy prawdziwy wyborczy eksperyment, można powiedzieć, zmieniono ordynację, zmieniono zasady. Czy rzeczywiście może tak być, że w dużych ośrodkach będzie taki podział na pół, my i oni, czyli z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość i ci z prawicy, których Prawo i Sprawiedliwość ewentualnie zgodziłoby się poprzeć, z drugiej strony Platforma Obywatelska, gdzieś pośrodku między tym SDL, no i... No i właśnie, wczoraj na antenie Jedynki rozmawiałam z Markiem Borowskim, który będzie startował i ewidentnie w jakiś sposób liczy na poparcie Platformy, Włodzimierz Cimoszewicz, Józef Pionior. Czy to będą decyzje także podejmowane na tym najwyższym szczeblu w świetle jupiterów, czy to poparcie będzie bardziej dyskretne?

R.G.: Nie, oczywiście jeśliby Platforma Obywatelska udzielała czy znanym osobowościom, czy znanym politykom, którzy do tej pory z Platformą nie byli związani, w takich przypadkach, co przy okręgach jednomandatowych wydaje się nawet uzasadnione, bo proszę pamiętać, że my mamy większość w senacie, ale jednak bardzo duża grupa senatorów nie jest związana z Platformą, jest z opozycji, wobec tego musimy w wielu miejscach być skuteczniejsi niż dotąd, prawda? Niż dotąd byliśmy. Z tego punktu widzenia uważam, że takie poparcie wyrażone np. w przypadku Włodzimierza Cimoszewicza ma jak najbardziej sens, bo w wielu sprawach jednak... w sprawach tych najważniejszych dla Polski akurat tego rodzaju osobowością Włodzimierz Cimoszewicz nie... nie spierają się akurat z naszym poglądem, prawda? A więc to jest do rozważenia.

Z.D.: Ale w konkretnych sprawach może być różnie, to jest jednak troszeczkę utrata kontroli nad izbą wyższą, dlatego że przekonaliśmy się, że wielokrotnie senat był takim ostatecznym narzędziem, w którym można było Platformę, mając większość, ale jednak koalicjanta w postaci PSL-u, w sytuacji nie do końca... nie stuprocentowo pewną, mogłaby pewne rzeczy sobie naprawić bez żadnego problemu. Jeżeli będzie wiele takich znanych może polityków, ale jednak może nie do końca partyjnych, no to może być ryzykownie.

R.G.: No, w tej chwili raczej musieliśmy sobie samodzielnie radzić, bo w senacie z PSL-u senator jest chyba tylko jeden, natomiast jeśli chodzi o kwestie koalicji, to w przypadku teraz zmiany ordynacji, kiedy są te mniejsze okręgi jednomandatowe, to bez wątpienia zróżnicowanie jakby wewnętrzne senatu i tak, i tak moim zdaniem będzie większe. Więc jest pytanie o to, na ile partie poradzą sobie z tego rodzaju nowym wyzwaniem, i sądzę, że z tego punktu też widzenia my, tak jak mówiłem wcześniej, musimy optymalizować swoje decyzje i tam, gdzie możemy liczyć na współpracę z osobowościami, które chcą gdzieś wystartować i my wiemy, że mają ogromną szansę na wygraną, tam powinniśmy prowadzić rozmowy i dopełniać jakby tę pulę potem ludzi, którzy będą wspierali ewentualną politykę rządu Platformy, jeśli uda nam się ten rząd ponownie utworzyć, wiedząc, z jakiego rodzaju politykami mamy do czynienia, prawda? Na ile przewidywalnymi. Bo to jest tak naprawdę najważniejsze.

Z.D.: Dzisiaj Sojusz Lewicy Demokratycznej krzyknął głośno: „Bartko, teraz pomóż!”, składając projekt ustawy o związkach partnerskich. „Bartku, pomóż!” oczywiście skierowane do Bartosza Arłukowicza. No i mówią eselowcy: skoro tak, skoro poszedłeś do Platformy, żeby być skutecznym, no to bądź. A co na to Platforma? Pozwolicie być skutecznym panu posłowi Arłukowiczowi? Poprzecie taki projekt ustawy?

R.G.: SLD w zasadzie wraca do dwóch, trzech wątków nieustająco, w istocie bardziej obyczajowych niż rozwiązujących takie najistotniejsze z punktu widzenia państwa sprawy. To jest oczywiście pewien rodzaj politycznej prowokacji wobec Arłukowicza, wobec posła, któremu nie dawano w istocie realizować tego rodzaju idei, chociażby w SLD i które nagle się obudziło i składa tego rodzaju projekt teraz. Bartosz Arłukowicz stał się członkiem rządu, ma w tej chwili przed sobą zadanie jakby zinwentaryzowania wszystkich problemów ludzi wykluczonych i jakby nazwania wszystkich najważniejszych problemów, następnie zhierarchizowania działań w tej kwestii. Ja uważam, że taka czysta polityka, taka polityka właśnie z korytarzy sejmowych będzie mniej istotna dla ministra Arłukowicza niż sobie to w tej chwili Grzegorz Napieralski wyobraża, choć jasne jest, że... jestem przekonany, że Bartosz Arłukowicz się ze swoimi poglądami przecież nie pożegnał, tylko na pewno będzie je starał się także jakoś wprowadzać w życie gdzieś na lewym skrzydle Platformy.

Z.D.: Zobaczymy, jak mu się to na tym lewym skrzydle Platformy uda. Bardzo dziękuję za rozmowę. Moim gościem była jedynka w Wielkopolsce, czyli poseł Rafał Grupiński, Platforma.

R.G.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)