Trwa spór między PKP a Muzeum Kolejnictwa. PKP, jako właściciel terenu przy ulicy Towarowej w Warszawie, wystąpiły do sądu o wydanie nieruchomości. 16 ha w centrum Warszawy chcą przeznaczyć na cele komercyjne.
- Mam nadzieję, że w najbliższym czasie znajdziemy rozwiązanie, które pozwoli nam funkcjonować na dotychczasowym terenie, do czasu przygotowania nowej siedziby dla muzeum - mówi dyrektor Muzeum Kolejnictwa, Ferdynand Ruszczyc.
Paweł Olczyk, członek Zarządu PKP SA, twierdzi, że w Europie takie muzea funkcjonują w miejscach, gdzie jest możliwość szynowych dojazdów turystycznych. Na warszawskiej linii średnicowej takiej możliwości nie ma. - Mamy wiele pięknych lokalizacji w Wolsztynie, Chabówce lub Pile - twierdzi Olczyk.
Zdaniem dyrektora Ruszczyca do muzeum może wjechać pociąg od strony Warszawy zachodniej, a ośrodki, o których mówi Olczyk, to skanseny, a nie muzea sensu stricte. Narodowe muzea kolejnictwa funkcjonują w dużych miastach, jak chocby w Brukseli. Zgadza się jednak, że coś zmienić się musi.
- Nas teź nie zadawala stan obiektów, do których musimy zapraszać publiczność. Zamiast toalet są toi toie - tłumaczy dyrektor.
Olczyk nie ukrywa, że teren wart 120-150 mln zł jest bardzo cenny dla jego firmy, a zadaniem jego spółki jest spłata długów po "starym PKP". Z kolei Ruszczyc twierdzi, że proponowane lokalizacje (np. 2 ha przy Dworcu Wileńskim) muzeum nie satysfakcjonują. Marzy mu się coś w stylu warszawskiego Centrum Nauki Kopernik.
- Myślę, że się dogadamy. Wszystko idzie w dobrym kierunku, ale nie chcę jeszcze składać publicznych deklaracji - mówi Olczyk.
Rozmawiał Paweł Wojewódka.