Polacy rzadziej niż mieszkańcy innych krajów zwracają uwagę na objawy uboczne. Wojciech Matusewicz, dyrektor Agencji Oceny Technologii Agencji Medycznych, mówi w radiowej Jedynce, że w Wielkiej Brytanii rocznie spływa ponad 30 tysięcy raportów o niepożądanych działaniach leków, w Polsce – ledwie kilkaset.
Monitorowaniu niepożądanych objawów leków służy baza w Uppsali, objęta patronatem Światowej Organizacji Zdrowia. WHO zbiera tu dane o objawach ubocznych napływające z całego świata – to obecnie około 6 milionów adnotacji. Dzięki tej wiedzy można niektóre leki ograniczać lub eliminować z rynku.
Zdaniem Matusewicza powodem takiego stanu rzeczy jest brak sankcji. Ustawa nakazuje, by lekarz zgłaszał działania niepożądane na specjalnym druku do Urzędu Rejestracji Leków, jednak w Polsce za tym prawem nie idą żadne kary.
W Wielkiej Brytanii przez wiele lat świadomość o tym mechanizmie okrzepła. Amerykanie poszli jeszcze dalej – pozwolili nawet samym pacjentom zgłaszać działania uboczne lekarstw.
500-700 raportów w Polsce w porównaniu z 30 tysiącami w Wielkiej Brytanii to mało. Wcześniej jednak było ich jeszcze mniej. – Parę lat temu, kiedy zakładałem ośrodek, zgłoszeń o działaniach niepożądanych leków w Polsce było tylko sto – mówi Wojciech Matusewicz.
Gość Programu 1 apeluje do lekarzy i do pacjentów o to, by zwracali uwagę na niepokojące objawy po zażyciu leków, także tych wydawanych bez recepty.
– Jeśli pacjent stwierdzi u siebie dolegliwości po przyjeciu medykamentów, powinien bezzwłocznie zgłosić się do lekarza – przypomina.
Rozmawiał Henryk Szrubarz.