Ich ceny pozostaną stabilne, bo popyt raczej nie wzrośnie. Przyczyni się do tego spadek ustwowych wskaźników w programie „Rodzina na swoim” oraz ostrożna polityka przyznawania kredytów hipotecznych.
Czasami są budynki, których deweloperzy sprzedali 20-30 proc. oferty, innym powodzi się lepiej, bo sprzedają 70-80 proc. mieszkań, które mają. Problem polega na tym, że popyt nie ożywia się tak, jakby spodziewali się tego deweloperzy. Sprzedają się chętnie małe mieszkania, dobrze rozplanowane, które są jednocześnie tanimi ofertami, a te drogie 80, 90, 100-metrowe, jeszcze długo po oddaniu inwestycji mogą być puste. Średnia cena mkw. mieszkań oddawanych do użytku w ubiegłym roku wynosiła ok. 8,3 tys. zł. Podobna stawka utrzymuje się w tym roku.
Okres dużych obniżek cen mieszkań mamy już za sobą, zdarzają się upusty kilku, czy kilkunastoprocentowe, ale te upusty też zazwyczaj tyczą się bardzo drogich mieszkań i źle rozplanowanych, na które tak naprawdę niewiele osób się pokusi, biorąc pod uwagę, że muszą czasami wziąć kredyt w wysokości kilkuset tys. złotych, co często nawet przekracza ich zdolności kredytowe.
Spółki deweloperskie, które w tym roku planują zakończenie inwestycji i mają jeszcze dużo mieszkań do sprzedania liczą na to, że wiosna przyniesie tradycyjne ożywienie popytu i wtedy uda im się sprzedać większość swojej oferty.