– To teksty kobiety przed czterdziestką – wyznała artystka Adamowi Dobrzyńskiemu, opowiadając o albumie "Pin-up Princess", który ukazał się na rynku 8 listopada. – Kobiety, która wie, że nie zostanie już nie tylko kosmonautką, lecz także chirurgiem. I w pewnym sensie jest już skazana na śpiewanie. Ale jest w tym też ciekawość tego, co będzie dalej...
Powyższa refleksja idealnie pasuje do Katarzyny Groniec, jaką znamy z wysmakowanych literacko i ascetycznych muzycznie albumów "Przypadki" oraz "Listy Julii". Sęk w tym, że dźwiękowo "Pin-up Princess" brzmi młodzieńczo, rozrywkowo i eksperymentalnie zarazem. Mamy tu vintage'owe disco "Sofia Loren", dziewczyny z Kapeli ze Wsi Warszawa śpiewające białymi głosami w "Starych babkach" oraz sześć kompozycji Wojciecha Waglewskiego, który w "Już nie palę" zagrał także solówkę gitarową.
– Ascetyczność dwóch ostatnich albumów doprowadziła mnie na skraj wyczerpania. Potrzebowałam rytmu i chwytliwych melodii – wyjaśniła stylistyczną woltę artystka, goszcząca w "Muzycznej Jedynce". Takiej energii i wyobraźni życzymy wszystkim paniom przed czterdziestką...
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy Adama Dobrzyńskiego z Katarzyną Groniec.