Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Michał Górski 28.02.2022

Inwazja Rosji na Ukrainę. Lwów. Raport z zagrożonego miasta

W piątek rano mieszkańcy kilku miast, w tym Lwowa, usłyszeli syreny alarmowe. Lokalna administracja zaleca mieszkańcom udanie się do najbliższych schronów. I choć na razie żadne bomby na Lwów nie spadły, to sytuacja wciąż jest poważna.

Szef lwowskiej administracji obwodowej poinformował rano w mediach społecznościowych o ogłoszeniu we Lwowie alarmu bombowego. Po pewnym czasie mer Lwowa zezwolił na opuszczenie schronów, ale napięcie wciąż jest wyczuwalne. - O godzinie 6.40 zawyły syreny. Muszę powiedzieć, że byłem tak zmęczony, że przespałem to. Ale obudził mnie telefon - mówi Wojciech Jankowski, redaktor naczelny "Nowego Kuriera Galicyjskiego".

Inwazja Rosji na Ukrainę. Uciec przed wojną

Serwisy informacyjne pokazywały wczoraj dramatyczne zdjęcia z Kijowa: tłumy ludzi próbujące uciec z miasta przed wizją ataku. Drogi wyjazdowe były zakorkowane, wielu ludzi starszych cały swój dobytek trzymało w torbie lub dwóch. We Lwowie widać było przede wszystkim kolejki przy bankomatach, w sklepach i na pocztach. - Ludzie kupowali najpotrzebniejsze rzeczy. Wypłacali gotówkę, żeby mieć ją na wszelki wypadek. W wielu sklepach już nie można płacić kartą - wspomina gość "Czterech pór roku".

Później miasto zaczęło pustoszeć, samochody stały w długich kolejkach. Dotarcie do granicy z Polską zajmuje nawet kilkanaście godzin. Dramatyczne są również informacje o mobilizacji. Mężczyźni od osiemnastego do sześćdziesiątego roku życia nie mogą opuścić terytorium Ukrainy, muszą pozostawać w ciągłej gotowości. Wojciech Jankowski ma jednak informacje o osobach, które opuściły Lwów i już przebywają w Polsce. - To często jest decyzja indywidualna - przyznaje.

Inwazja Rosji na Ukrainę. Świat reaguje zbyt niemrawo?

Choć zewsząd płyną głosy wsparcia dla Ukrainy, choć światowi politycy ogłaszają kolejne pakiety sankcji, miasta wciąż płoną, a ludzie giną. Prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, powiedział wprost, że jego kraj został w obliczu agresji sam. W pierwszym dniu wojny po stronie ukraińskiej zginęło 137 osób, a 316 zostało rannych. Jednocześnie Rosjanie mieli stracić nawet ośmiuset żołnierzy. - Ukraina tak naprawdę jest sama. Nie zdążyła przystąpić do NATO, a to byłoby dzisiaj bardzo ważne - podkreśla gość audycji.


Posłuchaj
06:27 PR1_AAC 2022_02_25-09-20-22.mp3 Lwów wobec rosyjskiej agresji (Cztery pory roku/Jedynka)

 


Posłuchaj
05:55 PR1_AAC 2022_02_28-11-15-02.mp3 Katarzyna Łoza opowiada o życiu we Lwowie po rosyjskiej inwazji na Ukrainę (Cztery pory roku/Jedynka)

 

I choć jeszcze kilka lat temu poparcie dla takiego kroku wśród narodu ukraińskiego nie było wysokie, to dziś sytuacja uległa zmianie. Od kilku tygodni na Ukrainie trwają dyskusje i próby przewidzenia dalszych scenariuszy. Niestety wydarzenia z roku 2014 pokazały, że nie istnieją rzeczy niemożliwe. - Nawet jeżeli nie wyobrażamy sobie, że coś mogłoby się wydarzyć, że ktoś mógłby sobie pozwolić na ten czy inny akt agresji, to w zderzeniu z rzeczywistością takie przekonanie może okazać się mrzonką - nie kryje Wojciech Jankowski.

Zobacz też:

***

Tytuł audycji: Cztery pory roku 

Prowadziła: Joanna Racewicz

Data emisji: 25.02.2022

Godzina emisji: 9.20

mg


Rosyjska agresja na Ukrainę Rosyjska agresja na Ukrainę