Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Dorota Cała 26.10.2010

Elektryczny samochód

Wygląda jak normalny rodzinny samochód. Bez problemów osiąga prędkość stu kilometrów na godzinę. Od tradycyjnego auta spalinowego różni się kosztami eksploatacji. Za przejechanie takim pojazdem stu kilometrów zapłacimy nie więcej niż cztery złote.

Wygląda jak normalny rodzinny samochód. Bez problemów rozpędza się do stu kilometrów na godzinę. Ma jednak niewątpliwą zaletę: koszt przejazdu stu kilometrów takim pojazdem nie przekracza czterech złotych i nie zanieczyszcza środowiska. Z Przemysławem Rozmysłowiczem, właścicielem i konstruktorem elektrycznego samochodu, rozmawiał Andrzej Andrzejewski:

Ten samochód kiedy jedzie, to chyba najwięcej szumu robią same opony podczas stykania się z podłożem, gdyż silnika praktycznie nie słychać. Dlaczego?

Przemysław Rozmysłowicz: - Spalinowy silnik z tego auta został usunięty jakieś półtora roku temu. Zastąpiono go elektryczną jednostką. Ciekawostka techniczna jest taka, że ważący blisko sto trzydzieści kilo z osprzętem silnik spalinowy ma swój ekwiwalent w wersji elektrycznej ważący zaledwie jedenaście kilogramów.

Został odchudzony. Możemy maskę podnieść?

Przemysław Rozmysłowicz: - Naturalnie.

Tu jest tyle miejsca, że można jeszcze drugi taki silnik zamontować.

Przemysław Rozmysłowicz: - Sporo miejsca zajmują, oczywiście, akumulatory, natomiast samochód przygotowany jest do rozbudowy zestawu bateryjnego do poziomu takiego, że jego zasięg wzrośnie do mniej więcej dwustu pięćdziesięciu-trzystu kilometrów.

W tej chwili na tych akumulatorach, jakie są, ile da się przejechać od tankowania przez gniazdko z prądem do tankowania?

Przemysław Rozmysłowicz: - W granicach siedemdziesięciu-stu kilometrów. Zależy od warunków, w których będzie się jeździło i od ciężaru nogi. Na przejechanie dystansu stu kilometrów ten samochód zużyje niesamowitą kwotę mniej więcej trzech i pół do czterech złotych. Trzeba będzie ją zapłacić za prąd połknięty przez akumulatory.

Jaka jest żywotność takich rozwiązań? Trzysta-czterysta tysięcy kilometrów to auto przejedzie?

Przemysław Rozmysłowicz: - Z takim napędem tak, natomiast elementem, który co pięćset-siedemset cykli ładowania będzie wymagał konserwacji. W tym konkretnym egzemplarzu są założone akumulatory trakcyjne i one będą się powolutku zasiarczały. Raz na pewien czas należy zrobić odsiarczanie za przeogromny koszt sześciuset złotych.

W tym modelu odpadają nam jeszcze problemy związane z?

Przemysław Rozmysłowicz: - Układem chłodzenia, olejami, wydechem, świecami, kablami, rozrządem i tym podobnymi rzeczami, dlatego ironizuję z tego kosztu odsiarczania akumulatorów. On jest niemal równoważny z wymianą tłumika w średniej klasy aucie.

Jak wygląda tankowanie tego samochodu?

Przemysław Rozmysłowicz: - Tu znajduje się przyłącze, pod klapką, obok wlewu paliwa. Tam jest na stałe podpięty układ zasilania, który wozimy zawsze ze sobą, toteż kiedy mamy dostęp do gniazdka, podłączamy zwykły przedłużacz z napięciem dwustu trzydziestu woltów.

Jeżeli właśnie jadę i nagle potrzebuję zatankować, to tradycyjnym samochodem dojeżdżam do dystrybutora, wlewam paliwo i jadę dalej. Jak jest z tankowaniem auta elektrycznego? Podjeżdża pan na stację i mówi, że potrzebuje kawałka prądu?

Przemysław Rozmysłowicz: - Na dzień dzisiejszy zainteresowanie takimi pojazdami jest na tyle duże, że nie spotkałem się z tym, żeby ktoś odmówił takiej przysługi. Na kilku stacjach benzynowych temat jest znany, bo ludzie rozmawiają o tym. Budzi duże zainteresowanie i sympatię.

Mamy do czynienia z pełnowymiarowym normalnym autem.

Przemysław Rozmysłowicz: - Ma kierownicę, pedały, pięć miejsc siedzących, spory bagażnik. Taka przeróbka to nie tylko widzimisię ekologa, ale ma to również podłoże ekonomiczne. Po konwersji koszty takiego pojazdu zmniejszą się o osiemdziesiąt-dziewięćdziesiąt procent.

26-10-2010 06:26 3'22