Grupa wielkopolskich ornitologów w południowo-zachodniej części województwa od 1.maja zagląda do bocianich gniazd. Jest to jeden z elementów rozpoczętego przez nich w ubiegłym roku programu "ochrony bocianów". Ornitolodzy, by móc złożyć wizytę w ich gniazdach, musieli korzystać z drabiny lub wysięgnika.
Bocianie jaja liczył Jacek Marciniak razem z Marcinem Tobółką i Katarzyną Żołnierowicz:
Marcin Tobołka: - Już 40 gniazdo. Kontrola ma za zadanie oczyszczenie gniazd z różnych śmieci, sznurków, folii, drutów, które bociany znoszą do gniazda, a są to rzeczy niebezpieczne dla pisklaków, np. sznurki, druty. Poza tym, liczymy jaja, mierzymy je, potem będziemy sprawdzać sukces klucia i przeżywalność piskląt.
Ile jaj znaleźliście w gniazdach?
Katarzyna Żołnierowicz: - Zazwyczaj 5, bywają 4, a w jednym było 6. W tym było 1.
Marcin Tobołka: - Ilość jaj świadczy o kondycji ptaków, jak znoszą małe to znaczy, że są w słabej kondycji.
Bociany do gniazd znoszą różne rzeczy, znaleźliśmy nawet mały plecaczek dziecięcy, pampersy, podpaski, piłeczkę tenisową, kartony. W tym roku jest dość mało śmieci, może dlatego, że zmienił się sposób zbierania słomy i mniej sznurków zostaje na polach.
Bociany się nie stresują waszą wizytą?
Katarzyna Żołnierowicz: - Nie, zapisujemy czas, w jakim bocian wylatuje z gniazda, jak zaczynamy kontrolę i potem jak wraca – wracają po kilku minutach. Pełno jest zresztą ludzi, pełno hałasu, nie sądzę, żeby je to denerwowało.
Marcin Tobołka: - W ciągu ostatnich 10 lat populacja bociana drastycznie się zmniejszyła, nawet o 30% w porównaniu do lat świetności. Głównie jest to spowodowane zanikiem odpowiednich siedlisk. W wyniku mniej korzystnych dopłat do łąk , część rolników swoje łąki przekształciło w grunty orne, a bocian na polu z wysokim zbożem nie jest w stanie się wyżywić. Poza tym, ciągle pokutuje zła polityka melioracyjna, osusza się wiele terenów, żeby mieć grunty pod uprawy. Te łąki są potem wysuszone, woda znika i znikają siedliska bocianów.