Oczywiście chodziło o sytuację, gdy nie można rozpoznać, np. ze względu na złą jakość zdjęcia, osoby prowadzącej pojazd. "Piraci drogowi mogą być spokojni" - pisał jeden z portali. A wszystko przez orzeczenie warszawskiego Sądu Okręgowego w sprawie Artura Wdowczyka.
Ktoś, jadąc jego samochodem, przekroczył prędkość i został zarejestrowany przez fotoradar. - Najpierw dostałem wezwanie, żebym wskazał osobę, która kierowała. Ponieważ nie pamiętałem, napisano, że będę się musiał stawić jako świadek i zostanę przesłuchany. Stawiłem się, pokazano mi zdjęcie czarnej szyby, na którym nic nie widać. Powiedziałem, że nie będę kogokolwiek pomawiał i nie jestem w stanie stwierdzić, kto jechał tym samochodem. Usłyszałem, że to ja będę ukarany. Wtedy poprosiłem żeby sprawa została przekazana do sądu - mówi pan Artur, warszawski adwokat.
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie o umorzeniu postępowania. - Inspekcja Transportu Drogowego nie była uprawniona, by kierować przeciwko Arturowi W. wniosek o ukaranie z uwagi na to, że jest on jedynie właścicielem tego pojazdu. W ocenie sądu rejonowego brak jest przekonujących dowodów, które wskazywałyby, że w tym czasie i miejscu kierował on samochodem. Ponadto inspekcja drogowa nie może oskarżać osoby, która nie wskaże na żądanie, komu powierzyła pojazd do kierowania w oznaczonym czasie. Może domagać się takich informacji, natomiast, jeżeli osoba z jakiś powodów nie odpowie, inspekcja powinna przekazać materiały policji - tłumaczy Igor Tuleja, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.
Postanowienie sądu nie jest prawomocne.
Więcej w materiale Mariusza Filara.
pg