Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
wnp.pl
Jarosław Krawędkowski 04.06.2015

Podatek Dudy na hipermarkety: ile będzie kosztować handlowców i klientów

Podobno „orbanizacja” handlu jest nieunikniona – tak chce polityka, ale zobaczymy - zastanawia się w komentarzu dla serwisu portalspozywczy.pl, Maria Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Według Andrzeja Falińskiego, modeli i pomysłów opodatkowania sieci handlowych jest wiele, podobnie jak kryteriów doboru firm do spec-opodatkowania.

 Pomysły na opodatkowanie marketów: najprostszy – podatek obrotowy

- Jedni mówią, że tylko zagraniczne (to bardzo nieprawny, by tak powiedzieć, pomysł, ale …), inni, że wszyscy powyżej jakiegoś poziomu przychodu ze sprzedaży (przebija się kwota 5 mln zł) ze zróżnicowanymi kwotami wolnymi od opodatkowania i podatkiem 2 proc. od reszty przychodu,  jeszcze inni mówią, że spec podatek i zwiększone stawki CIT dla największych, przy wymiarze spec-podatku 1 proc. od obrotu (to akurat propozycja Prezydenta Elekta Andrzeja Dudy).

Węgierskie rozwiązania: opłata za kontrolę, nakaz zachowania dziedzictwa kulturowego

Nie jest też odosobniony pogląd o prostej kopii rozwiązań węgierskich (tak w postaci podatku kryzysowego, jak i w postaci „wynalazku” nazwanego opłatą za kontrolę, w zanadrzu zaś czeka kilka innych rozwiązań, np. w obronie dziedzictwa kulturowego zakazać budowy sklepu i nakazać odpowiedni kształt wnętrza, jeśli już do  tego dojdzie, itd.

 W każdym z tych przypadków pojawia się kryterium dyskryminujące część graczy rynkowych i – co za tym idzie – potrzeba ideologicznej ratio legis uzasadniającej postępowanie w trybie lex specialis (by wyrazić się po polsku) – twierdzi Andrzej Faliński.

Polski handel i polityków czeka ostra walka

Zdaniem dyrektora POHiD branżę handlową „czeka zatem ostra batalia polityczna i legislacyjna, lobbing i anty-lobbing rozwiązań itd. - Niestety, to co przenika klimat prac nad „orbanizacją” handlu, to klimat tajemnicy i działanie w trybie niespodzianki.

- Przykład? – bardzo proszę. Oto jest incydent cenowy w sieciach, jest protest (skądinąd zrozumiały) części jednej z branż dostawców, jest i reakcja MRiRW, by idąc krzywdzie sukurs, zacząć rozmawiać. Najpierw chodzi o zwołane przez Ministra spotkanie, by wyłowić trenerów, którzy szkoląc ułatwić mieliby mniejszym dostawcom pracę z siecią, ale…

Na spotkaniu pojawia się pierwsza niespodzianka – już nie chodzi o pomoc słabszym graczom ad hoc , ale o kodeks praktyk. Więc powstaje stosowny zespół (w miarę reprezentatywny, bo bez polskich sieci handlowych),pracujemy, a jakże, w zgodnym trybie handel i dostawcy.

Pojawiają się projekty, w tym pomysł skorzystania z samoregulacyjnej (sugerowanej przez samego Ministra) inicjatywy europejskiej, powstają dokumenty - jest debata, spór itd. bo samoregulacja jest trudna, ale… Pojawia się kolejna niespodzianka. Otóż okazuje się, ze Polska w Grupie Wyszehradzkiej (na spotkaniu ministrów rolnictwa) zdecydowanie i równolegle do prac nad samoregulacją, poparła stanowisko Węgier i Słowacji, by KE podjęła działanie regulacyjne w sprawie praktyk handlowych.

I następna, za niedługo, niespodzianka – okazuje się, że PSL, partia Ministra odpowiedzialna za MRiRW, złożyła projekt ustawy o zwalczaniu nieuczciwych praktyk handlowych, o czym siadających do rozmów o samoregulacji zapomniano poinformować, nie mówiąc o ich skonsultowaniu (chyba żeby z kimś, jakoś – na pewno jednak nie z handlem, choć handlu projekt dotyczy) – komentuje Faliński.

Jego zdaniem, powstaje pytanie: po co organizowanie spotkań w sprawie samoregulacji, skoro już podjęto decyzje o działaniu w trybie regulacyjnym? Powstaje także pytanie o wiarygodność i poważne traktowanie partnera, jakim jest reprezentacja handlu nowoczesnego, w dobrej wierze obecna z zaproszenia Ministra RiRW przy stole rozmów, otwartym w MRiRW.

Polityka sztuką intrygi: handlowcy musza się do tego przyzwyczaić?

- Polityka jest sztuką intrygi, ale lepiej, gdy takie pułapki off-side’owe stosuje polityk wobec polityków, a nie wobec organizacji biznesu działających w dobrej wierze. Po drodze gdzieś gubi się zaufanie do państwa, które jest wartością ponad incydentami cenowymi w najznakomitszych nawet firmach, czy też ponad nieuniknionymi aktualnie grami w sojusze polityczne.

- Oczywistym jest pytanie o skutki takich zabiegów. Póki co zastanowić warto się nad proponowanymi ekstra-podatkami, bo to jest najbardziej wymierne (choć dyskusyjne są estymacje, zależne przecież od wariantu i od reakcji firm produkcyjnych i handlowych, nie do określenia z góry).

Nowy podatek może kosztować branżę handlową od 1,5 do 5 mld zł

Otóż, wedle moich wyliczeń i konsultacji z osobami kompetentniejszymi w zakresie finansów, koszt dla sektora handlu waha się od 1,5 mld do nawet 5 mld złotych. Tak szeroki przedział tworzą niejasności i przenikanie się pomysłów podatkowych.

Jeśli jednak jesteśmy przy pomyśle objęcia extra-podatkiem obrotowym sklepów sieciowych, powyżej 5 mln przychodu, to w wariancie 1 proc. mówimy o jakichś 4 mld zł, ale…. Jeśli jesteśmy przy pomyśle obłożenia podatkiem zróżnicowanym jedynie firm zagranicznych, wedle „po węgiersku” zróżnicowanych stawek, to mówimy o jakichś 1,3-1,5 mld zł.

CIT się wyzeruje?

Jeśli dodać do wariantu 1proc. (lub 2-procentowego amortyzowanego progami podatkowymi, bo i taki jest) zwiększony CIT, to wówczas poza tą właśnie kwotą, mówimy o nieuniknionym efekcie ubocznym. Handel pracuje na bardzo niskich rentownościach i jeśli obłożyć go dodatkowym podatkiem i zwiększoną stawką CIT, to dojdzie bądź do „wyzerowania” kwoty do zapłacenia, bądź do znaczącej redukcji – stawka niewiele tu zmieni.

Spadnie zatrudnienie?

A w skali całego sektora biznesu sieciowego (żywność, produkty przemysłowe, firmy krajowe i zagraniczne, sieciówki lokalne i ogólnokrajowe) kwotę CIT można szacować na ok. 4 mld zł. Może jednak nie warto zamieniać nowego podatku ze starym, ugruntowanym w europejskim ładzie prawnym? Podobnie będzie w tzw. PIT – oczywiście tu nie ma mowy o zastępowaniu się podatków, ale pomniejszenie dochodów firm odbije się z pewnością na zatrudnieniu i wynagrodzeniach, co pociągnie znane efekty – trudne dziś kwotowo do wyliczenia obniżenie płac efektywnych, zwolnienia, praca „na czarno” – pewnie mówimy o kwocie kilkuset milionów złotych. Do tego spadek obrotów i cen (o czym niżej), to spadek VAT-u, którego sieci (wszystkie) płacą ok. 24 – 25 mld zł.

W efekcie nowy podatek doda fiskusowi jakaś kwotę (do maksymalnie 5 mld zł) i zarazem odbierze sobie podobna kwotę. Pytanie: policzył ktoś na poważnie, że warto? – pyta dyrektor POHiD.