Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Anna Borys 08.05.2012

Im więcej chcemy, tym mamy mniej

Już raz kryzys gospodarczy, który pociągnął za sobą kryzys społeczny doprowadził do wybuchu wojny. Czy uczymy się na błędach historii?
Im więcej chcemy, tym mamy mniejGlow Images/East News

"Kiedy pieniądz umiera” ("When money dies”) Adama Fergussona to jedna z najgłośniejszych książek historyczno-ekonomicznych XX wieku. Wydana po raz pierwszy w 1975 roku stała się bestsellerem.

Do niedawna książka ta była zapomniana, kryzys ekonomiczny jednak to zmienił. Na aukcjach internetowych stare wydania książki osiągały ceny ponad 1000 dolarów. Została wznowiona w 2010 roku i także wydana w polskim przekładzie.
Fergusson przypomina najbardziej spektakularną śmierć pieniądza, czyli hiperinflację w roku 1923, kiedy marka stoczyła się do poziomu jednej bilionowej swojej wartości z 1913.

Im więcej chcemy, tym mamy mniej

Filiżanka kawy, gdy ją zamawialiśmy kosztowała 5 tys. marek, po wypiciu była już warta 8 tys. marek. To znana anegdota przytaczana w książce.

Niemcy po I wojnie światowej drukowali bez żadnego umiaru marki. W ten sposób pieniądze, które już egzystowały na rynku, traciły wartość.

- Działał tak zwany mechanizm iluzji pieniądza. Ludzie domagali się wyższych pensji i je dostawali. To wywoływało silny wzrost cen i podwyżki przejadała inflacja. W tej sytuacji apetyty na wynagrodzenia jeszcze rosły. A wartość pieniądza ciągle spadała. W efekcie im wyższa była presja na pensje, tym mniej były one warte – mówi profesor Krzysztof Opolski.

Władza, żeby ratować budżet dodatkowo podnosiła podatki.

W tym mechanizmie tkwili wszyscy. Jednak najbogatsi mieli dodatkowy problem. Ich majątki w zastraszającym tępienie topniały. Chcąc temu zapobiec, bardzo dużo kupowali. A to jeszcze dolewało oliwy do ognia i wywoływało poczucie niesprawiedliwości społecznej.

Gdy ktoś traci, ktoś inny zyskuje

- Bankierzy to zazwyczaj najinteligentniejsi przedstawiciele narodu – wyjaśnia redaktor Stefan Bratkowski.

Zatem co Niemcy zyskiwały na tej sytuacji?

- To była świadoma gra Niemiec, żeby uniknąć płacenia reparacji wojennych - dodaje redaktor.

Niemieckie banki przed wojną były wręcz mitologizowane w świecie finansów. Więc hiperinflacja pozwoliła w rzeczywistości umorzyć niemieckie długi. Tymczasem gospodarce to nie zaszkodziło, a wielu uważa, że złoto które składowały banki zostało ukryte.

Książka Brytyjczyka marginalizuje pozycję Francji, która chciała tej sytuacji zapobiec i dążyła do przejęcia świetnie prosperującej niemieckiej gospodarki. To oczywiście się nie udało.

Wróg uratował sytuację

Wiele osób przez taką politykę monetarną traciło swój dobytek. W tym czasie została podkopana cała niemiecka klasa średnia.

- Trzeba rozważyć psychologiczne koszty inflacji – mówi redaktor.

Wartość pieniądza malała, a koszty utrzymania rosły. Bankierzy chcieli uspokoić masy. Trzeba było znaleźć kozła ofiarnego, czyli skanalizować całe niezadowolenie. Wróg pojawił się dość naturalnie. Gniew został skierowany w stronę osób, które były bardzo bogate i konsumowały bardzo dużo oraz w kierunku osób, które handlowały i miały stały dostęp do świeżej gotówki, czyli Żydów.

W społeczeństwie coraz żywiej pojawiał się faszyzm. Zaczął następować proces dezintegracji.

Alternatywą jest sprawiedliwość społeczna

Na sobotę przypada rocznica powstanie Ruchu Oburzonych.

- Jest to sprzeciw wobec ostentacyjnej konsumpcji, którą na przykład uprawia Warren Buffett. Bankier deklaruje nawet gotowość przekazania części majątku na rzecz organizacji charytatywnych – mówi Bratkowski.

Ruch oburzonych jednak w niczym nie przypomina niezadowolenia społecznego z międzywojennych Niemiec. Oburzeni są to ludzie, którzy mają pieniądze, ale sprzeciwiają się drastycznym nadużyciom w redystrybucji dóbr materialnych w społeczeństwie. Oni chcą, żeby elity się samo kontrolowały i żeby dominowało poczucie sprawiedliwości społecznej.

Więcej o społecznych następstwach obecnego kryzysu ekonomicznego w pełnej audycji "Klub Trójki".
Naszymi gośćmi byli redaktor Stefan Bratkowski oraz profesor Krzysztof Opolski.
Rozmowę prowadził Dariusz Bugalski.

(ab)