Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Ula Kaczyńska 20.04.2014

...Boga doświadczasz w kontakcie z drugim człowiekiem

- Żeby zostać mnichem potrzebne są pewne predyspozycje. Człowiek musi mieć potrzebę modlitwy i umiejętność poświęcania się dla wspólnoty. My, benedyktyni, nie mamy wyznaczonego celu, jak na przykład salezjanie czy jezuici. Jesteśmy po to by oddawać chwałę Bogu. To jest nasza służba - tłumaczył mnich z klasztoru benedyktynów w Tyńcu.
Kościół św. Piotra i św. Pawła oraz klasztor benedyktynów, widok z zachodu, ul. Benedyktyńska 37, Tyniec, KrakówKościół św. Piotra i św. Pawła oraz klasztor benedyktynów, widok z zachodu, ul. Benedyktyńska 37, Tyniec, Krakówwikipedia.org/Zygmunt Put Zetpe0202

W określeniu "mnich" kryje się głębszy sens. Chodzi w nim o samotność przed Bogiem. Tynieccy mnisi żyją we wspólnocie i ten wymiar wspólnotowy jest dla nich bardzo istotny. - Najpełniej doświadczamy Boga w spotkaniu z drugim człowiekiem - przekonuje jeden z bohaterów audycji Anny Liseckiej "Tajemnice opactwa tynieckiego".

W klasztorze w Tyńcu bywali wybitni bibliści, w tym ojciec Augustyn Jankowski, inicjator nowego przekładu Biblii z języków oryginalnych, ojciec Franciszek Małaczyński, jedna z najważniejszych postaci w historii polskiej liturgii, oraz ojciec Marian Kanior, emerytowany profesor historii w Papieskiej Akademii Teologicznej i autor pięknie przygotowanego opracowania historii Konfederacji Barskiej, który na co dzień zajmuje się historią monastycyzmu. - Mam na koncie ponad 90 różnych publikacji, bo niezależnie od funkcji, jakie prawowałem w klasztorze, zawsze miałem czas na pogłębianie swoich zainteresowań - wspominał. - Kiedy przyszedłem do klasztoru w 1968 roku, naokoło były jeszcze ruiny. Przyznam, że nie przypuszczałem, że za mojego pobytu tutaj wszystko zostanie odbudowane. Teraz to już zupełnie inny Tyniec niż w czasie mojego wstępowania – zamyślił się.

Dziś do klasztoru coraz chętniej przyjeżdżają także zwykli turyści, którzy pragną uciec od zgiełku codzienności. - Ludzie, którzy za dużo pracują albo są przeciążeni cywilizacją, decydują się spędzić wakacje w klasztorze - opowiadali goście tyniecckiego klasztoru. - Oczywiście jest tutaj powaga, jest atmosfera, jakbyśmy się przenieśli w czasie. Ale nie brakuje też uśmiechu. Jemy przy wspólnym stole, a wieczerza ma charakter wieczerzy. Po skończonym posiłku nie biegniemy do swoich spraw, tylko rozmawiamy, kontemplujemy, a przede wszystkim modlimy się. Mnisi ustawieni w stallach, śpiewający swoimi niskimi głosami jutrznię... Modlitwa napędza całe piękno tego miejsca. Tego się tak szybko nie zapomina...

(kul/mm)