Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Ula Czerny 26.07.2012

Ładysz - sukces, któremu przeszkodziły amerykańskie skarpetki...

Śpiewał w obozie pracy w głębi Rosji i na jednej scenie z Marią Callas. Jeden z najwspanialszych basów świata, Bernard Ładysz skończył wczoraj 90 lat.
Bernard Ładysz jako Borys GodunowBernard Ładysz jako Borys GodunowPAP/Marek Langda
Posłuchaj
  • Bernard Ładysz - godzinny wywiad w Dwójce
Czytaj także

Jego kariera rozpoczęła się niespodzewanie. Młody śpiewak zza żelaznej kurtyny, który nie miał cierpliwości do szkół muzycznych, w 1956 roku rozgromił konkurencję na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Vercellli. Zaraz potem zaproszono go do mediolańskiej La Scali.
Z Polski na konkurs udało mu się wyjechać w ostatniej chwili, a przez donos prawie nie otrzymał paszportu. - Pytała pewna pani "A skąd wy macie amerykańskie skarpetki?", ja mówię "Brat przysłał. Przecież Pani też ma rodzinę w Ameryce". Cisza. Pojechałem - opowiada Ładysz w Dwójce.
Jego kariera nie rozwinęła się w takim stopniu, jak na to zasłużył. Jednakże stworzył wielkie kreacje w kraju i za granicą: Griemina w Eugeniuszu "Onieginie", Mefista w "Fauście" i Borysa Godunowa w operze Musorgskiego. Śpiewał z Marią Callas, którą wspomina jako wielką osobowość. - Najśmieszniejsze w moim życiu jest to, że ja nigdy nie myślałem o byciu śpiewakiem - twierdzi.
Trudno dziwić: jego życie pełne było mocnych zwrotów akcji. Kiedy pod koniec drugiej wojny światowej Bernard Ładysz wychodził z oddziałem z lasu, okrążyli ich Rosjanie. - Kazali nam rzucić broń i ustawić się - opowiada - Pułkownik namawiał nas, byśmy zaciągnęli się do Ludowego Wojska Polskiego. Naturalnie nikt się na to nie zdecydował i wywieziono nas do Rosji. Wyjechało osiem tysięcy. Byłem z bratem, uciekł i doszedł do Wilna, a ja uciekałem i mnie złapali.

W Kałudze na pracach przymusowych spędził dwa lata. - To malutko, bo ludzie siedzieli tam po dziesięć, piętnaście. Dwa lata wystarczyły, żebym stracił zęby, a wcześniej miałem takie bardzo zdrowe - mówi. Na miejscu śpiewał w zespole pieśni, rosyjski oficer przygrywał mu na bajonie, ktoś wystukiwał rytm dwoma kuchennymi chochlami.

Wrócił do kraju, ale do rodzinnego, rozśpiewanego Wilna już nie trafił. - Zwiedziłem prawie cały świat, przeżyłem bardzo wiele przygód. A tęsknota jest jedną z najtragiczniejszych wewnętrznych spraw ludzkich. Nie ma piękniejszego miasta na świecie. Tęsknię za tymi pagórkami, za tymi rzeczkami, za swoim podwórkiem. To są rzeczy niezapomniane. Ja to widzę w oczach ludzi wychowanych w tym miejscu.

usc