Choć Sławek Wierzcholski kojarzony jest przede wszystkim z bluesem, płyta "Matematyka serc" czerpie z muzyki, którą autor kojarzy ze swego dzieciństwa. - To były muzyka z gramofonu moich rodziców. Poza tym w pobliżu naszego mieszkania w Toruniu znajdowała się restauracja "Pomorzanka", w której odbywały się dancingi. Przez nasze okna, otwarte latem szeroko, wpadały dźwięki muzyki, która była akurat popularna w radiu, np. piosenki Marii Koterbskiej czy Janusza Gniatkowskiego. Na nowej płycie właśnie do tych wspomnień staram się nawiązać - tłumaczył w "Leniwej niedzieli" artysta.
Płyta "Matematyka serc" do nabycia w sklepie Polskiego Radia >>>
Sławek Wierzcholski odkrył bluesa dzięki audycji radiowej Mai Jurkowskiej. - Pewnego razu usłyszałem tam duet Sonny Terry & Brownie McGhee. To było jak piorun z nieba. Wcześniej, owszem interesowałem się muzyką, ale wtedy poczułem, że to jest coś bardzo ważnego. Wziąłem się solidnie za naukę angielskiego, żeby szukać źródeł. Przyjeżdżałem specjalnie z Torunia do Warszawy do ambasady amerykańskiej, gdzie była dobrze wyposażona biblioteka - wspominał muzyk.
Muzyka w radiowej Jedynce >>>
Przez wiele lat Sławek Wierzcholski doskonalił grę na harmonijce ustnej. Dziś jest wirtuozem tego instrumentu, wydał nawet podręcznik do nauki gry na nim. Początki miał jednak trudne. - Zacząłem grać jako uczeń szkoły średniej. Problemem był dostęp do instrumentów. Harmonijki ustne produkowała wtedy w Polsce tylko Częstochowska Fabryka Instrumentów Muzycznych, która była przykrywką dla fabryki zbrojeniowej. Można sobie więc wyobrazić, jakiej jakości były te harmonijki - śmiał się gość Jedynki.
Rozmawiała Maria Szabłowska.
pg/bch