Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Bartosz Chmielewski 02.01.2015

Dawniej kolędnicy zastępowali kino i teatr

- Mieliśmy tyle zaproszeń, że jeździliśmy do wiosek w promieniu 20 kilometrów - wspominali w Dwójce Jan Wrona i Ludwik Mordarski, kolędnicy z Limanowej.
Tradycyjne przebrania kolędników: Żyd, Śmierć i DiabełTradycyjne przebrania kolędników: Żyd, Śmierć i DiabełPAP/Piotr Polak
Posłuchaj
  • Jan Wrona i Ludwik Mordarski o zwyczajach kolędniczych w Limanowej (Źródła/Dwójka)
  • Leonard Śliwa o kolędowaniu w Wielkopolsce (Źródła/Dwójka)
  • Józef Broda o kolędowaniu w Beskidzie Śląskim (Źródła/Dwójka)
  • Barbara Kosobucka o kolędowaniu w Małopolsce (Źródła/Dwójka)
  • Rozmowa o tradycji kolędniczej w Bolęcinie (Źródła/Dwójka)
Czytaj także

- Dziś ludzie w domu mają tak elegancko, że nie wpuszczają kolędy do domu, żeby nie nabrudziła. Dawniej z przyjemnością zapraszali - opowiadał Ludwik Mordarski. Znawca zwyczaju górali sądeckich podkreślał, że kolędnicy śpiewali pod oknem w oczekiwaniu, aż gospodarz lub gospodyni wpuszczą do sieni. - Nigdzie nikt się nie wpychał na grandę, ale jak już zaprosili, to najpierw do izby wpadali pastuszkowie, potem wchodził Herod, potem Żyd, Diabeł, Śmierć, Twardowski, Cyganie... To było kilkadziesiąt ról, ponad 20 przebierańców.

Podczas gdy w Beskidach kolędowanie przeobrażało się w przedstawienie, w Wielkopolsce przebiegało ono w szybkim tempie. - Chodziło o to, żeby jak najszybciej pochodzić po wiosce i jak najwięcej zebrać, bo może się pogoda zepsuć albo się nie zdąży wszystkich obejść - wyjaśniał regionalista Leonard Śliwa.

***
Tytuła audycji: Źródła
Prowadzenie: Kuba Borysiak i Piotr Kędziorek
Data emisji: 31.12.2014; 2.1.2015
Godzina: 12.00

bch/jp