– Moja matka urodziła się w Radomiu. Jej ojciec Józef Grzecznarowski, polityk przedwojennego PPS-u, był przez pewien czas prezydentem tego miasta – opowiadał Krzysztof Szpilman. – W 1908 r. skazano go na dwie kary śmierci za zamach na rosyjskiego gubernatora. Zakładano mu pętlę na szyję, by następnie ogłosić amnestię. To była często stosowana przez carat metoda psychicznego niszczenia. Gdy dziadek został ułaskawiony przez cara, karę śmierci zamieniono mu na dożywocie na Syberii. Był tam do rewolucji lutowej w 1917 r., gdy więźniowie polityczni zostali wyzwoleni – dodał.
W październiku 1939 r. Józef Grzecznarowski został aresztowany przez hitlerowców i całą wojnę spędził w niemieckim obozie. Po wyzwoleniu przez Amerykanów i leczeniu w Szwecji powrócił do Polski w 1945 r. – Mama była już wtedy młodą kobietą. Zaraz potem poszła na krakowski UJ na studia medyczne. Wtedy w Krynicy poznała mojego ojca Władysława – mówił syn wielkiego pianisty.
Krzysztof Szpilman urodził się w 1951 r., jeszcze w czasie, gdy jego matka była studentką. – Zawsze chciała być niezależna, dlatego właśnie poszła na medycynę i została lekarzem. Nie była po prostu żoną mojego ojca – powiedział.
Krzysztof Szpilman wyjechał z Polski w wieku 18 lat. W Leeds zapisał się na rusycystykę i filozofię, ale ćwiczył tylko judo. Zaczął się uczyć japońskiego, by pojechać do Japonii i tam uprawiać ukochaną dyscyplinę sportu. Język japoński zdominował życie Szpilmana: w School of Oriental and African Studies na Uniwersytecie Londyńskim studiował pilnie japonistykę, stąd dostał się na studia doktoranckie w Yale, gdzie napisał rozprawę doktorską i poznał swoją przyszłą żonę - Japonkę, z którą od 1994 roku mieszka w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Na audycję zaprasza Anna Skulska.
Od 30 czerwca do 4 lipca (poniedziałek-piątek), godz. 11.45-12.00
mc/mp