Tereny, na których dziś powstają obiekty związane z igrzyskami olimpijskimi, nazywano "stinky Stratford" (śmierdzący Stratford) - mówi Tomasz Gorazdowski, dziennikarz Trójki, który na 365 dni przed największą na świecie imprezą sportową, odwiedził miasto nad Tamizą.
Jak będę nazywane od 2012 roku? Po tak wielu zmianach dzielnica zapewne straci ten niechlubny przydomek.
Zmiany na wschodzie
Anglicy w przeciwieństwie do Chińczyków liczą się z każdym funtem wydanym na budowę wioski olimpijskiej i obiektów sportowych. Wszystko po igrzyskach zostanie wykorzystane. Stadion olimpijki zostanie przekazany piłkarskiej drużynie West Ham United, pływalnia zostanie przekazana w ręce lokalnej społeczności, a hala do koszykówki zostanie rozebrana i wykorzystana do innych celów, bo – jak relacjonuje Tomasz Gorazdowski – kto w Anglii gra w koszykówkę? Wioska olimpijska zmieni się w dwa i pół tysiąca mieszkań, które wzbogacą wschodnią dzielnicę Londynu.
- Nie wystarczy zorganizować wielką imprezę sportową. Założyliśmy, że Londyn 2012 jest wielkim projektem zmian urbanistycznych. W tej najbiedniejszej części Londynu będzie lepsza infrastruktura, będzie się tam lepiej mieszkać. Od początku myślimy o najmłodszych, aby jak najbardziej zaangażować ich w organizację igrzysk. Nie tylko, żeby poczuły ducha olimpizmu, ale by potrafiły go przekazać innym pokoleniom – mówi lord Colin Moynihan, szef angielskiego komitetu olimpijskiego.
Relacji Tomasza Gorazdowskiego można słuchać o 6:20, 6:40, 10:15, 11:15, 16:35 i 17:20. Wszystkie znajdziecie również na naszych stronach.
Zobacz również serwis Polskiego Radia "600 dni do Londynu" >>>