W wyższych warstwach atmosfery temperatura jest dużo niższa i występuje tam tzw. przechłodzona para wodna". – W sytuacji, gdy pojawi się jakieś zaburzenie w atmosferze, ta woda momentalnie zamarza – tłumaczy Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny magazynu "Skrzydlata Polska". – To "zaburzenie", to właśnie pojawienie się samolotu i wirów powietrza, które towarzyszą jego przelotowi. Wytrącają się drobinki wody i gwałtownie zamarzają, co obserwujemy w postaci smug kondensacyjnych.
Tworzenie się takich smug jest niezależne od wielkości, czy prędkości samolotu. Warunkiem jest jednak to, by lecieć na odpowiedniej wysokości. – Nie chodzi o stałą wysokość. Kilka tysięcy metrów wystarczy – tłumaczy Sobczak. – Są pewne wysokości, do których smugi kondensacyjne się nie pojawiają. Powyżej jednak zaczyna występować to zjawisko.
Smugi znikają po kilku minutach, albo utrzymują się bardzo długo. – Czasem rozwiewa je wiatr, albo nie widzimy ich, gdyż przybierają formę podobną do chmur – mówi Sobczak. – Czasem jednak warunki SA na tyle stabilne, że kilka minut po przeleceniu samolotu drobinki lodu się rozpadają i sytuacja wraca do stanu pierwotnego.
Więcej na ten temat dowiesz się, słuchając całej rozmowy w cyklu „Spytaj redaktora” w audycji "W cztery oczy".
(kd)