Czwórka
Karina Duczyńska
12.02.2012
Scenarzysta: piekielnie frustrujący zawód
Została scenarzystką, ponieważ woli pisać niż mówić. Ostatnio zajmuje się scenariuszem do serialu "Życie nad rozlewiskiem". – Pisze się od serca, ogląda od zewnątrz – mówiła w Czwórce Małgorzata Sobieszczańska.
fot. Wojciech Kusiński
Posłuchaj
-
Rozmowa z Małgorzatą Sobieszczańską
Czytaj także
Pisanie scenariusza składa się z kilku etapów. Zaczynamy od story line, w którym zapisujemy pierwsze ogólne pomysły, np. umiera główny bohater. Kolejny etap to treatment, tutaj rozszerzamy opisy pomysłów z pierwszego etapu. - W tym momencie wymyślamy, jak zginie bohater, ale nie podajemy dokładnych szczegółów przebiegu sytuacji – mówi Małgorzata Sobieszczańska.
Następnie pojawia się tzw. drabinka. Ten etap to rozwinięcie kolejnych scen zapisanych w treatmencie. Podajemy wszystkie szczegóły odnośnie sceny, zarówno od strony technicznej (ustawienie kamer), jak i senariusza (bohater X rozmawia z bohaterem Y o morderstwie).
Scenariusz tworzy cały zespół ludzi, bo – jak wiadomo – im więcej osób, tym więcej pomysłów. – Przy serialach tak jest, że jedna osoba nie dałaby rady stworzyć scenariusza – zapewnia Sobieszczańska, gość "Poranka". – Pada kilkanaście albo kilkadziesiąt pomysłów, z których wybiera się jeden.
Małgorzata Sobieszczańska jest scenarzystką od ponad dziesięciu lat. Napisała scenariusze do "Domu nad rozlewiskiem", "Egzaminu z życia", czy emitowanego w programie 2 Telewizji Polskiej serialu "Tancerze".
Zapraszamy do odsłuchania całej rozmowy z Małgorzatą Sobieszczańską.