Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Darek Matyja 23.08.2010

Boenisch z orzełkiem na piersi? (wideo)

Franciszek Smuda szuka wzmocnień w Niemczech. Kolejny zaciąg do 'legii cudzoziemskiej" - Sebastian Boenisch.
Franciszek SmudaFranciszek Smuda(fot.East News)

Wydawało się, że temat jest już zamknięty. Wprawdzie Franciszek Smuda oficjalnie pozostawał optymistą, to chyba i on w głębi ducha powoli tracił nadzieję, że wśród ewentualnych kandydatów do gry w reprezentacji narodowej będzie miał obrońcę Werderu Brema - Sebastiana Boenischa.

A jednak. Jak podaje oficjalna strona Polskiego Związku Piłki Nożnej 23-letni piłkarz otrzymał tymczasowy paszport. Oznacza to mniej więcej tyle, że Boenisch wreszcie podjął ostateczną decyzję o grze dla naszej reprezentacji. Co więcej, do piłkarza wysłane już zostało powołanie na wrześniowe mecze towarzyskie z Ukrainą i Austrią.

Swojego zadowolenia nie ukrywa Franciszek Smuda, który za pośrednictwem wspomnianej wcześniej związkowej witryny powiedział: "W reprezentacji brakowało nam lewego obrońcy. Sebastian to młody, rozwijający się zawodnik. Staraliśmy się i udało nam się go pozyskać. Umiejętności, które posiada na pewno będą dużym wzmocnieniem naszej reprezentacji"

My mimo wszystko mamy mieszane uczucia. Oczywistym jest, że dla Sebastiana Boenischa piłkarska reprezentacja Polski od początku była co najwyżej kołem ratowniczym. W ciągu minionych 10 miesięcy nie ukrywał, że wolałby występować w drużynie niemieckiej. Ba w jednym z wywiadów stwierdził nawet, że jego z Polską tak naprawdę nic nie łączy.

Skąd ta nagła zmiana? Nie od dziś wiadomo, że mecze reprezentacji narodowych to swoiste okno wystawowe dla możnych europejskiego futbolu. Nic nie jest w stanie zapewnić zawodnikowi lepszej promocji niż udany występ na finałach mistrzostw Europy, czy świata.



Czynnikiem decydującym mógł być udany występ odmłodzonej reprezentacji Niemiec na afrykańskim mundialu. Czyżby Boenisch przekonał się na własne oczy, że nie ma szans w najbliższym czasie na powołanie do kadry naszych zachodnich sąsiadów? Jak było naprawdę nie dowiemy się pewnie nigdy.

Marek Dziadukiewicz