Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Marek Dziadukiewicz 27.09.2010

Legia lepsza od Lecha

W hicie 7. kolejki piłkarskiej ekstraklasy warszawska Legia pokonała na własnym stadionie Lecha Poznań 2:1.
Michał Kucharczyk świętuje zdobycie bramkiMichał Kucharczyk świętuje zdobycie bramkifot. PAP

Za nami siódma seria spotkań piłkarskiej ekstraklasy. Na pozycję lidera po tygodniowej przerwie powróciła drużyna Jagiellonii Białystok. Podopieczni trenera Michała Probierza pokonali na własnym obiekcie Zagłębie Lubin 2:0. Bohaterem spotkania był 20-letni Tomasz Kupisz, który najpierw na 12 minut przed końcem spotkania asystował przy trafieniu Kamila Grosickiego, a sześć minut później sam wpisał się na listę strzelców.

W drugim niedzielnym spotkaniu piłkarze PGE GKS Bełchatów byli o krok od pokonania na własnym boisku Wisły Kraków. Gospodarze, dzięki bramce Macieja Małkowskiego do 80. minuty utrzymywali się na prowadzeniu, jednak na dziesięć minut przed końcem meczu Grzegorz Baran faulował w polu karnym wychodzącego na czystą pozycję Pawła Brożka, za co zobaczył czerwona kartkę. Karnego pewnie wykorzystał Rafał Boguski, dzięki czemu zespół Białej Gwiazdy mógł wrócić do Krakowa z jednym punktem.

Fatalny debiut na ławce trenerskiej Polonii Warszawa zaliczył były szkoleniowiec reprezentacji Polski Paweł Janas. Prowadzona przez niego drużyna "Czarnych Koszul" zaledwie zremisowała ze słabiutką w tym sezonie Polonią Bytom 2:2.

Najciekawsze spotkanie rozegrane zostało już w piątek. W Warszawie, w obecności ponad 22. tysięcy fanatycznych kibiców obu drużyn miejscowa Legia pokonała broniącego tytułu Lecha Poznań 2:1. Sukces podopiecznych Macieja Skorży jest tym większy, że zespół "wojskowych" całą drugą połowę spotkania rozegrał w osłabieniu po tym, jak drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał reprezentacyjny pomocnik Maciej Rybus. Decydującą bramkę w 87. minucie meczu zdobył Bruno Mezenga, jednak bohaterem spotkania był chorwacki pomocnik Ivica Vrdoljak. Nowy kapitan stołecznej drużyny piątkowym występem udowodnił, że nie boi się spoczywającej na nim odpowiedzialności, a wydana na jego transfer suma miliona euro była dobrą inwestycją.

Marek Dziadukiewicz