Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Mateusz Rekłajtis 25.10.2014

Drażliwy temat Wołynia

Epicki dramat historyczny osadzony na Kresach podczas ludobójstwa dokonanego na Polakach. Tak zapowiada się najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń, którego premiera przewidziana jest na pierwszy kwartał 2016 roku. Obraz, który ma być hołdem dla pomordowanych na Wołyniu podczas II wojny światowej Polaków, ostro krytykują Ukraińcy.
Posłuchaj
  • 25.10.14 dr Leon Popek: „Padają zarzuty, że film powstaje za pieniądze Gazpromu. Część ukraińskich aktorów, którzy mieli wystąpić w produkcji zrezygnowała ze swoich ról (…)”.

Zagadnienie rzezi wołyńskiej, której punkt kulminacyjny nastąpił latem 1943 roku, to dla dużej części Polaków wciąż niezagojona rana i nierozliczona zbrodnia. Od wielu dziesięcioleci zagadnienie to było jednak niewygodne z politycznego punktu widzenia. Szczególnie teraz, gdy nastąpiło wyjątkowe zbliżenie na linii Polska-Ukraina, film, jeszcze przed swoją premierą, zaczął wzbudzać zdecydowane dyskusje na temat tego, czy warto rozdrapywać stare rany.

– Temat oczywiście jest niezwykle trudny. Chociażby dlatego, że drastyczność wydarzeń na Wołyniu jest tak ogromna, że można mieć wątpliwości co i jak pokazywać. Także stosunek polityków, zarówno polskich, jak i ukraińskich, do zagadnienia rzezi wołyńskiej stwarza pewnego rodzaju utrudnienia. Dotarły do mnie  informacje, że na Ukrainie pojawiły się już bardzo ostre uwagi i komentarze w stosunku do tego filmu, chociaż jeszcze nawet nie powstał – podkreśliła na antenie PR24 Ewa Siemaszko współautorka monografii „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia w latach 1939-45”.

Zapomniana historia

Zdaniem dr Leona Popka z Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie rzeczą niezwykle zastanawiającą jest to, że wiedza Polaków dotycząca dramatycznych wydarzeń na Wołyniu jest niezwykle znikoma, mimo tego, że to zdarzenie powinno zajmować ważne miejsce w historycznym panteonie pamięci.

– Jest to olbrzymie zaniedbanie ośrodków, które za to odpowiadają. IPN jest instytucją, która stara się kultywować pamięć o tym, co się stało na Wołyniu. Służą temu na przykład wystawy, które krążą po całej Polsce. Muszę powiedzieć, że niejednokrotnie budzą one głosy sprzeciwu ze strony ludności ukraińskiej, które w niektórych miastach podnosiły głos sprzeciwu i z tego powodu ekspozycje nie mogły być prezentowane, co też nie pomaga w upowszechnianiu wiedzy na temat wołyńskich wydarzeń – podkreślił Rozmówca PR24.

PR24/Damian Bielecki