Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Izabella Mazurek 31.01.2020

Janusz Muniak był sercem polskiego Jazzu

Zawsze to smutne kiedy ktoś tak ważny odchodzi i pozostaje już jedynie pamięć o nim, zapisana w zdjęciach, filmach i nagraniach. Tym smutnym dniem jest 31 stycznia 2016 roku – 4 lata temu – bo odszedł od nas Janusz Muniak, zwany przez wielu "sercem polskiego jazzu".

Był wybitnym w skali świata saksofonistą i muzykiem, grał też na innych instrumentach dętych, komponował i aranżował, nawet śpiewał, choć to bardziej w ramach zabawy. Urodził się i zmarł w Krakowie. Zjeździł cały świat, ale zawsze wracał do swojego ukochanego miasta. Muzyka była dla niego powietrzem, a jazz jego najważniejszym składnikiem – tlenem, bez którego nie wyobrażał sobie życia.

Jakże trafne jest stwierdzenie - "z kim on nie grał". Był przykładem muzyka, o którym znacznie łatwiej jest powiedzieć, z kim nie grał, niż wymienić, z kim grał, bo na to tutaj nie wystarczyłoby miejsca.

Przeglądając najważniejsze festiwale jazzowe na świecie w drugiej połowie XX wieku nie ma chyba takiego, na którym by nie zaznaczył swojej obecności. Był postacią niezwykle barwną i różnorodną. Pracę z nim wspominają nie tylko przedstawiciele jazzu, ale też polskiej sceny rockowej czy rozrywkowej. Prowadził własną knajpę jazzowo-artystyczną w Krakowie, wspierał i "wychowywał" wielu młodych muzyków, angażował się do różnych przedsięwzięć artystycznych, pojawiał się na płytach i koncertach innych znanych muzyków, współtworzył muzykę filmową – a wszystkich jego przedsięwzięć i każdego udziału nie da się po prostu wymienić.

W swoim dorobku płytowym posiada 10 albumów autorskich. Gościnnie lub jako członek różnych zespołów znalazł się na co najmniej 48 płytach. Brzmienie jego saksofonu można było usłyszeć na kolejnych 20 krążkach – kompilacjach. To tylko oficjalne dane. Często jego występy były rejestrowane dla potrzeb audycji radiowych, nagrań telewizyjnych, czy realizacji filmowych. Często też były to występy "na żywo", koncerty transmitowane w różnych mediach. Grał niemal codziennie i grał wszędzie. To nie były jedynie sale koncertowe czy sceny estradowe. Jazz jest muzyką bardzo pasującą do mniejszych lub większych sal klubowych, knajp czy wręcz niewielkich salek studyjnych. Jazz jest muzyką duszy, tym drżeniem, które gra w sercu i "zatruwa" umysł, w pozytywnym znaczeniu.

Janusz Muniak urodził się w 1941 roku. Po wojnie, wkraczając w wiek szkolny, rozpoczął także naukę muzyczną. W szkole muzycznej I stopnia – tej słynnej przy ulicy Basztowej (w Krakowie) – uczył się w klasie skrzypiec. Dość wcześnie też zainteresował się instrumentami z sekcji dętej – klarnetem, a później saksofonem. Jednak dopiero w szkole średniej pozwolono mu posmakować jazzu, w wielu różnych odmianach – od tanecznego, poprzez dixieland, aż do swingu czy brzmienia chicagowskiego. W duszy coraz mocniej grał mu saksofon tenorowy. Już w wieku siedemnastu lat muzyka stała się dla niego także środkiem utrzymania, a granie w knajpach pozwoliło wspomóc rodzinny budżet.

Debiutował u Witolda Miszczaka w Lublinie (1960). Niedługo potem Tomasz Stańko "zaraził" go free jazzem z inspiracji Ornette'a Colemana, by już w 1964 wystąpić pierwszy raz na Jazz Jamboree w Warszawie w zespole Andrzeja Trzaskowskiego.

Od tego czasu rozpoczęły się liczne trasy koncertowe po krajach głównie Europy Zachodniej. Także w tym czasie rozpoczął bardzo owocną współpracę z Krzysztofem Komedą, z którym wystąpił na festiwalu w Jugosławii. Nie porzucił w tym czasie współpracy z Tomaszem Stańką, a z jego Quintetem, w skład którego wszedł także Zbigniew Seifert, nagrał kilka płyt i wystąpił na kilku festiwalach. Wtedy też pojawiły się występy za Oceanem w ramach trasy koncertowej w USA. Wzbudzili tam niemałą sensację i dostali entuzjastyczne recenzje.

Po przeprowadzeniu się do Warszawy rozpoczął też współpracę w Orkiestrze Polskiego Radia – na etacie. Nagrywał muzykę filmową do słynnych seriali – dzieła Jerzego "Dudusia" Matuszkiewicza, uczestniczył w wielu sesjach radiowych.

Pojawiał się także w otoczeniu wielu gwiazd polskiej muzyki rockowej także jako muzyk współpracujący z nimi. Wymienić tu trzeba choćby Czesława Niemena i jego Akwarele, Niebiesko-Czarnych, Dżamble, grał z Marylą Rodowicz, Stanem Borysem, Danutą Rinn, Skaldami, No To Co czy. Grał też w Big Bandach Polskiego Radia. Był to także czas rejsów statkami, gdzie grał zarobkowo.

Od 1976 roku Muniak skupił się już na własnej karierze, grając ze swoimi zespołami. Wrócił do Krakowa, gdzie osiadł na stałe, okresowo jedynie wyjeżdżając na wiele różnych koncertów, festiwali, do wielu krajów świata. Ten okres obfitował grą z prawie każdym uznanym muzykiem w Polsce, także z podwórka muzyki rozrywkowej. Z Muniakiem chcieli także grać słynni jazzmani ze świata – jak choćby Don Cherry, Dexter Gordon, Art Farmer, Freddie Hubbard, Nigel Kennedy, Archie Shepp czy Branford i Wynton Marsalis. Nazwisk można tu wymienić znacznie więcej, a wszystkie znane i znakomite.

Od 1992 roku prowadził swój Jazz Club "U Muniaka" przy Floriańskiej w Krakowie. Klub był bardzo popularny i pojawiali się tam znakomici goście, także ze świata polityki, dyplomacji, a na scenie grały gwiazdy i często z nimi gospodarz osobiście. Pojawiali się też młodzi, "dorastający" do miana gwiazd muzycy, że wymienię Leszka Możdżera czy Pawła Kaczmarczyka.

W Klubie odbywały się też i inne wydarzenia artystyczne – choćby wystawy malarstwa i rzeźby. Ostatni koncert odbył się w Sylwestra 2015. Na początku stycznia 2016 roku Janusz Muniak dostał rozległego zawału serca, trafił do szpitala. Niestety, w niedzielę, 31 stycznia 2016, o godzinie 13:10 odszedł od nas jeden z największych polskich muzyków.

Pozostawił po sobie pomnik, trwalszy od spiżu bram... Wsłuchajmy się czasem w to brzmienie Jego serca, ono nadal gra.

PP