Na rynku płatności dużo sie zmienia. - Najwięcej mówi się ostatnio o płatnościach kartami zbliżeniowymi. To narzędzie przeznaczone głównie do drobnych płatności, żeby przyspieszyć ich proces. Wystarczy zbliżyć kartę do czytnika i transakcja jest realizowana. Jeżeli chcemy zapłacić więcej, niż 50 zł, to już wymagany jest PIN – tłumaczył gość radiowej Jedynki.
Ponieważ, teoretycznie, taką kartą płacić może każdy kto ma ją w dłoni, banki wprowadziły kilka zabezpieczeń. To na przykład dzienny limit wydatków. - Jeżeli karta została skradziona i ktoś nią zapłacił wbrew naszej woli, bank odda nam pieniądze. Warunkiem jest spełnienie zapisów regulaminu. To oznacza, że nie mamy co liczyć na zwrot, jeśli np. wbrew regulaminowi podaliśmy komuś numer PIN albo, co jeszcze gorsze, zapisaliśmy go gdzieś na karcie. Po zgubieniu lub kradzieży kartę trzeba szybko zablokować i później złożyć do banku reklamację – tłumaczył Jarosław Sadowski.
Coraz popularniejsze staje sie też płacenie telefonem komórkowym. – Wchodzi technologia, w której telefon służy dokładnie tak, jak karta zbliżeniowa. Cały mechanizm polega na przybliżeniu go do czytnika. Działają też już aplikacje, które pozwalają zapłacić fakturę robiąc jej zdjęcie. Po sfotografowaniu jej telefonem, niezbędne dane same się wypełnią i łatwiej będzie wykonać przelew – opowiadał gość "Czterech pór roku”.
Co zrobić, jeśli nie chcemy mieć karty zbliżeniowej, albo jeśli nie mamy nowoczesnego telefonu komórkowego? Posłuchaj porad naszego eksperta.
Rozmawiał Roman Czejarek.
(ei)
---------------------------------------
Audycja powstała przy współpracy z Narodowym Bankiem Polskim. Więcej informacji znajdziesz na stronie "Bezpieczne finanse".