Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Tomasz Kamiński 01.06.2010

Przez powódź rozpływają się środki ubezpieczycieli

Skutki powodzi zaczynają już odczuwać ubezpieczyciele. Największy z nich - PZU - do 30 maja zarejestrował ponad 54 tys. szkód powodziowych na terenie całej Polski, podaje "Nasz Dziennik".

W miarę przesuwania fali powodziowej na północ napływają kolejne zgłoszenia. Szkopuł w tym, że całkiem niedawno akcjonariusze - minister skarbu Aleksander Grad wraz z Eureko, wyprowadzili z PZU prawie 13 mld zł megadywidendy.

Biuro prasowe zapowiada, że PZU nie będzie informował w komunikatach o wysokości strat do likwidacji, uczyni to dopiero w sprawozdaniu rocznym. Powściągliwość przedstawicieli firmy ubezpieczeniowej w momencie katastrofy powodziowej bynajmniej nie dziwi, pisze gazeta. Powódź najsilniej uderzy w ubezpieczycieli, twierdzą zgodnie ekonomiści. Straty powodziowe mogą sięgnąć 15 mld zł, a to oznacza, że odszkodowania w wersji optymistycznej wyniosą co najmniej 1,5-2 mld zł.

W tym kontekście o wizerunkowym pechu może mówić minister skarbu Aleksander Grad, który do niedawna chełpił się z powodu ugody z Eureko i wejścia PZU na giełdę, pisze "Nasz Dziennik". Polacy pamiętają, jak na kilka miesięcy przed kataklizmem wyprowadził z firmy megadywidendę, tj. kapitały zapasowe z kilku tłustych lat, na kwotę blisko 13 mld zł. Dziś, gdy powodzianie szturmują placówki PZU, te pieniądze przydałyby się w firmie bardziej niż kiedykolwiek. Gdyby przynajmniej trafiły do budżetu, mogłyby służyć wszystkim poszkodowanym, także nieubezpieczonym. Niestety, ok. 8 mld zł z tej kwoty powędrowało - na mocy ugody - do holenderskiej spółki Eureko w formie "odszkodowania". "I to bez konieczności odprowadzenia podatku dochodowego" - ubolewa Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista PiS.