Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Tomasz Kamiński 24.08.2010

Stocznia Gdynia szuka ratunku na własną rękę

Polskie firmy skrzyknęły się, by robić biznes na terenach Stoczni Gdynia, donosi "Puls Biznesu". Stanie się bazą firm i sprzętu do wydobywania surowców z dna morza.
Stocznia Gdynia szuka ratunku na własną rękęfot. SXC

Stocznia nie może działać sama, bo prowadzi proces kompensacji, którego celem jest zbycie majątku. Zakończenie albo umorzenie postępowania będzie oznaczało upadłość stoczni. Ale majątek może "pracować".

Wychodząc z tego założenia prezes zakładu Patryk Michalak we współpracy z zarządcą kompensacji stoczni, opracował program, dzięki któremu możliwe będzie aktywizowanie majątku postoczniowego. Znalazł także partnerów do współpracy.

- "Chcemy wejść na rynek offshore, czyli działalności na rzecz górnictwa morskiego", mówi Michalak. Jego projekt nosi roboczą nazwę "Gdynia zatoką offshore". Przystąpiły do niego: Stocznia Gdańsk, zakłady Hipolit Cegielski Poznań, Energomontaż Północ Gdynia, Crist, Euro-Cynk, Gefako, Stocznia Marynarki Wojennej, Vistal i Germanisher Lloyd.

Grupa liczy, że pozyska duże kontrakty np. na budowę jednostek FPSO, czyli statków (nowych albo przebudowanych tankowców) służących do wydobycia z dna morza ropy i gazu, wstępnego ich oczyszczania, transportu i przechowywania.

Być może projekt zainteresuje polskie firmy paliwowe. Lotos, Petrobaltic, PGNiG czy Orlen mają plany rozwoju własnej działalności wydobywczej. Urządzenia do poszukiwania czy eksploatacji złóż zamawiają w Norwegii czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Chcielibyśmy namówić ich na statki FPSO, powiedział "Pulsowi Biznesu" Patryk Michalak.

tk