Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Stanisław Brzeg-Wieluński 18.03.2021

Eksperci: Zatrudnienie i płace w przemyśle mają się dobrze, ale ścieżka wzrostu zależy od liczby zakażeń i związanych z nimi decyzji rządu

Dobrą wiadomością jest wzrost liczby pracowników w przemyśle w lutym, ale trudno wskazać czy dobre wyniki będą się powtarzać w tak dynamicznej, a obecnie niekorzystnej sytuacji epidemicznej. Osobno trzeba też rozważać to, co dzieje się w usługach, których większość ponownie została w całym kraju zamknięta. Niepewność i rosnące ceny wielu Polaków istotnie niepokoją – mówili w audycji "Rządy Pieniądza" ekonomiści: dr Marian Szołucha z Instytutu Prawa Gospodarczego i dr Tomasz Kaczor z Instytutu Prevision.  

Jak podał GUS, w lutym 2021 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było niższe o 1,7 proc r/r i wyniosło 6 mln 334 tys. osób, czyli o niemal 20 tys. osób więcej niż miesiąc wcześniej. Natomiast przeciętne miesięczne wynagrodzenie było wyższe o 4,5 proc. r/r i wyniosło 5568,82 zł brutto. W skali miesiąca wzrosło o 32 zł, czyli o 0,6 proc.

- Luty to nie jest okres cyklicznego, regularnego ożywienia gospodarczego wynikającego z pór roku, ale w tym roku był to miesiąc lepszy dla gospodarki, bo odetchnęła ona w wyniku poluzowania części pandemicznych restrykcji. Jak dowiedzieliśmy się zaledwie wczoraj, był to oddech tylko na chwilę. I to jest w zasadzie odpowiedź na pytanie, dlaczego w skali roku zatrudnionych ubyło – mówił dr Szołucha.

Zaznaczył, że ciągle przecież pozostajemy w kryzysie gospodarczym, więc dobrą wiadomością jest to, że w ujęciu miesięcznym w przemyśle zatrudnionych było więcej osób.

- Wszystkie prognozy dla gospodarki będziemy teraz uzależniali od tego, co zrobi rząd, jakie decyzje administracyjne podejmie. Na pewno widać, że fundamenty gospodarki są zdrowie i gdyby pozwolić jej działać to w zasadzie bylibyśmy na ścieżce dynamicznego, a zarazem zrównoważonego wzrostu. Tak jednak nie jest, więc musimy oglądać się cały czas na wskaźniki zakażeń i to, co w związku z nimi zrobi rząd -  stwierdził dr Szołucha.

W opinii dr. Tomasza Kaczora kluczowe jest to, że przemysł to ok. 6,3 mln pracowników. Reszta tj. ok. 10 mln pracuje w innych sektorach, w tym spora część w cierpiących w czasie pandemii usługach. Ich sytuacja związana za zatrudnieniem i wynagrodzeniami jest zupełnie inna niż pracowników przemysłu.

- Ciesząc się z najnowszych danych GUS, raczej poprawiamy sobie nastrój, bo te miejsca, w których pandemia najmocniej dotknęła miejsca pracy to te pozostałe kilkanaście milionów, w tym część w tzw. szarej strefie. Te konsekwencje wymykają się oficjalnej statystyce. Wybiegając w przyszłość, wszystko zależy ponownie przede wszystkim od liczby zakażeń. Jeśli będziemy mieli kolejne zaostrzenie lockdownu, to będziemy mieli dalsze zmniejszenie zatrudnienia – analizował dr Kaczor.

W jego opinii nie będzie to jednak miało długofalowo wpływu na poziom zatrudnienia w przemyśle.

- Firmy traktują przecież lockdown tymczasowo, a o specjalistów nadal jest trudno. Nikt nie będzie ich zwalniał na 2 czy 4 tygodnie, bo tyle gospodarka będzie zamknięta – mówił dr Kaczor.

Odnosząc się do wzrostu średniego wynagrodzenia o 4,5 proc. rok do roku, dr Kaczor zaznaczył, że trzeba uwzględnić inflację, a wówczas zobaczymy, że zdolność nabywcza tych, którzy owe podwyżki dostali, wzrosła tylko o niecałe 2 proc.

- Odczyty inflacji z ostatnich miesięcy to najistotniejszy problem makroekonomiczny. Inne można uznać za doraźne. Inflacja ma wiele strukturalnych przyczyn. Wzrost, jaki miał miejsce w styczniu, miesiąc do miesiąca o 1,2 proc., dane Eurostatu, z których wynika, że w Polsce ceny rosną najszybciej w całej UE, w tempie 3,6 proc w lutym, to jest problem – przekonywał dr Szołucha.

 

Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.


Posłuchaj
21:31 Marian Szołucha i Tomasz Kaczor gośćmi "Rządów Pieniądza" ( Anna Grabowska PR24) Marian Szołucha i Tomasz Kaczor gośćmi "Rządów Pieniądza" (Anna Grabowska PR24)

 

Pr24/Anna Grabowska/sw