Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Przemysław Goławski 24.01.2011

Zlot puchaczy na Węgrzech

Kilkadziesiąt puchaczy obsiadło drzewa w centrum małego miasteczka na wschodzie Węgier. Ornitolodzy dociekają, jak mogło dojść do tak niezwykłej zmiany zachowania chronionych ptaków znanych z samotniczego trybu życia.
Zlot puchaczy na Węgrzechfot. Flickr, Tony_s2008, lic. CC.

Puchacz wielki (Bubo bubo), największa sowa świata o dwumetrowej rozpiętości skrzydeł i jeden z największych ptasich drapieżników, jest samotnikiem. Nie tworzy dużych stad, zakłada gniazda z dala od ludzkich siedzib, w niedostępnym terenie.

W ekstremalnych warunkach niektóre puchacze zbliżają się do terenów zamieszkanych przez ludzi, ale we wschodnich Węgrzech nie ma w tej chwili warunków ekstremalnych. Pola nie są pokryte śniegiem i puchacz, który potrafi upolować nawet lisy i sarny, pokarmu ma pod dostatkiem.

Tymczasem do małego 9 tysięcznego miasteczka Turkeve przyleciało ponad 60 puchaczy. 70-centymetrowe sowy obsiadły kilka drzew i wpatrują się ogromnym oczami w zaniepokojonych mieszkańców, którzy wylegli na drogę, obserwując i fotografując niebywałe zjawisko.

Nalot ogromnych sów zafascynował węgierskich ornitologów, którzy zaalarmowani przez starostę, przybyli na miejsce wydarzenia. Zdaniem Aknosa Monoki, ornitologa parku narodowego Hortobagy zjawisko jest sensacyjne. - Konsultowałem się z ornitologami różnych części świata i nikt o czymś podobnym nie słyszał - podkreśla. - A na dodatek - skąd wzięło się w okolicy aż tyle sów? - zastanawia się węgierski ornitolog.

pg

tagi: Węgry