Po demonstracjach studentów i okupacji kilku uczelni, jest to kolejny atak na drastyczny wzrost opłat za studia na angielskich uczelniach.
Związek wykładowców zarządził strajk w Liverpoolu z obawy przed utratą co najmniej 90 etatów. Liverpool zapowiedział już podniesienie czesnego do górnego dozwolonego pułapu. Nie oznacza to jednak, że uczelnia będzie mieć więcej pieniędzy, bo w ślad za tym pójdzie zmniejszenie dotacji rządowej i stąd obawy o etaty wykładowców i asystentów.
Ustalając nowy poziom opłat na 6 do 9 tysięcy funtów rocznie, rząd zapewniał, że ten górny pułap będzie wyjątkiem. A tymczasem, jak wskazywał w Izbie Gmin lider opozycji labourzystowskiej, Ed Miliband: - Spośród uniwersytetów, które już zadeklarowały poziom opłat, ponad 80% planuje maksimum 9 tysięcy. To nie jest wyjątek, to reguła.
Premier David Cameron bronił niedawno tych wysokich opłat, mówiąc: - To jedyny sposób, żeby zapewnić finansowanieuniwersytetom, książki bibliotekom i dobre pensje wykładowcom...
Najwyraźniej pracownicy uniwersytetu w Liverpoolu są innego zdania.
(iar)