Unijne instrumenty reagowania na niepożądane działania państw spoza Unii czy sytuacje kryzysowe, to przede wszystkim "środki miękkie". Są to głównie sankcje gospodarcze, finansowe, ale także wizowe. Unia Europejska może zakazać wjazdu na swój teren konkretnym osobom. Nie posiada jednak własnej armii, którą mogłaby wysłać na Krym. Brakuje jej też odpowiedniej dynamiki w podejmowaniu decyzji na arenie międzynarodowej.
- Potencjalne możliwości Unia ma ogromne, ale realnie jest jej bardzo trudno podjąć szybkie działanie, ponieważ jest ogromnym ciałem - tłumaczył prof. Leszek Jesień. - Każde sankcje nałożone przez Unię na Rosję będą naruszały interesy jej państw członkowskich, bądź przedsiębiorstw tych państw.
O sytuacji na Ukrainie - tu czytaj więcej>>>
Przykładem mogą być Niemcy, które są z Rosją silnie powiązane gospodarczo. - Na jej terytorium działa ponad 6 tysięcy niemieckich firm - opowiadał Wojciech Szymański, korespondent Polskiego Radia z Berlina. - Roczne obroty obu krajów sięgają 80 miliardów euro. Niemcy eksportują do Rosji głównie maszyny, pojazdy, wyroby przemysłu chemicznego oraz elektrotechnicznego. Rosja z kolei jest największym dostawcą surowców energetycznych. Ponad 1/3 niemieckich dostaw gazu i ropy pochodzi z Rosji - wyliczał.
Francja jest w korzystniejszej sytuacji, gdyż posiada zróżnicowane źródła energii. Nie jest uzależniona od rosyjskiego gazu. Teoretycznie może więc pozwolić sobie na ostrzejsze słowa w sprawie krymskiej agresji. W praktyce posiada bardzo intratne kontrakty na dostawy broni i wyposażenie dla jednostek desantowych.
- Chcąc ukarać Rosję, każdy z unijnych graczy musiałby coś poświęcić. Perspektywa tego, że wato jest zrobić takie poświęcenie, musiałaby być odpowiednio mocna. W tym sensie realna zdolność do zgodzenia się na twardsze sankcje wobec Rosji jest nikła - oceniał prof. Leszek Jesień.
Audycja, przygotowana przez Łukasza Walewskiego, powstała w ramach projektu Euranet Plus. "Euranet Plus - Europa od kuchni" w każdy wtorek o godz. 17.20.
bch, ei