Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Jarosław Krawędkowski 22.05.2014

Polska powinna postawić na imigrantów, szczególnie informatyków

- Informatyka powinna być jedną z pierwszych branż, w której zastanawialibyśmy się, czy Polska nie powinna być krajem przyjmującym imigrantów - mówi Michał Jaworski, dyrektor ds. strategii technologicznej w Microsofcie.
Polska powinna postawić na imigrantów, szczególnie informatykówGlow Images/East News

Mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę z tego, że sektor informatyczny jest jednym z największych sektorów w naszym kraju...

Michał Jaworski, dyrektor ds. strategii technologicznej w Microsofcie i wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji: Zgadza się. Sam sektor teleinformatyczny w Polsce to jest ok. 40 mld zł obrotu rocznie, ponad 100 tys. zatrudnionych osób, 75 tys. studentów kierunków informatycznych.

Kilka lat temu Boston Consulting Group opracowało raport, z którego wynikało, że sektor teleinformatyczny stanowi 2,7 proc. polskiego PKB. Ministerstwo Gospodarstwa przeprowadziło badanie w ubiegłym roku i oszacowało tę liczbę na ok. 7 proc., choć ja nie mam jeszcze przekonania, że to może być już aż tyle.

Komisja Europejska przedstawia czarne prognozy, jakoby już nawet za rok, na rynku pracy miało zabraknąć miliona specjalistów w branży IT. Czy to są faktycznie problemy, które państwo już teraz gdzieś na rynku obserwują?

- Tak. Komisja Europejska w którymś momencie powiedziała, że tylko dwa kraje nie będą dotknięte brakiem specjalistów od informatyki - Niemcy i Polska. Natomiast już teraz widać, że miejsca, które do tej pory nie były - przepraszam za wyrażenie - ludzko wyeksploatowane, głównie na ścianie wschodniej, już takie nie są i tam również coraz trudniej o specjalistów.

Wyjechali?

- Wbrew pozorom nie było też aż tylu wyjazdów informatyków z Polski za granicę, jakby mogło się wydawać. Kilkanaście lat temu, kiedy kanclerz Schroeder zapraszał informatyków do Niemiec, ]wyjechało tylko ok. 200 osób. Oczywiście to nie znaczy, że Polacy nie wyjeżdżają do pracy za granicę - można ich spotkać we Francji, Wielkiej Brytanii, Emiratach Arabskich czy Stanach Zjednoczonych, ale coraz większe znaczenie ma dla nich to, że mogą zostać w Polsce i stąd pracować na zlecenie zagranicznych firm.

Nikt nie prowadzi takich statystyk, więc nie wiadomo, ile takich osób dokładnie jest. Faktem jest jednak, że zdobycie w tej chwili fachowca informatyka, programisty robi się coraz bardziej problematyczne. Uposażenie informatyka jest coraz wyższe, nawet w tych regionach, w których można było do tej pory oczekiwać, że specjaliści będą pracowali za niższe wynagrodzenie.

Państwo też mają z tym problem?

- My jako Microsoft jesteśmy w Warszawie i stąd prowadzimy całą naszą działalność. Mamy jednak ogromną rzeszę partnerów, którzy są rozproszeni po całej Polsce i dostajemy od nich sygnały, że sytuacja na rynku pracy nie jest łatwa. Wielu z naszych partnerów miało zespoły deweloperskie na ścianie wschodniej - w Lublinie, Białymstoku, itd., chociaż prowadzili sprzedaż w całej Polsce. I okazuje się, że eldorado się skończyło i koszty pracy wyrównały się w całej Polsce.

Prognozowany przez KE deficyt specjalistów IT jest ogromny. Jak branża zamierza sobie poradzić z tym problemem?

- Szkoły są dwie. Pierwsza jest taka, żeby oczywiście namawiać jak największą liczbę osób, żeby szli na studia informatyczne - ale jak wiadomo, to jest proces długotrwały, więc nie da się go rozwiązać w ciągu jednego roku.

Czy to oznacza, że za mało osób wybiera kierunki informatyczne?

- W Polsce jest obecnie 72 tys. absolwentów informatyki, a jeszcze kilka lat temu było ich ponad 100 tys. I to jest efekt demograficzny, a nie trend odwrócenia się od tego kierunku. Natomiast pomysł, żeby zachęcać młodych ludzi, aby szli na informatykę jest bardzo dobry, chociażby dlatego, że po informatyce będą mogli wykonywać zawód, który jest cały czas dobrze płatny, z dużymi perspektywami i co więcej - z możliwością decydowania o własnym losie.

Szkoda, że humaniści nie mają zbyt wielkich szans na karierę w IT.

- To nieprawda. Informatykom i technikom wydaje się, że język, którym operują, jest dla wszystkich zrozumiały. Błąd. Co więcej, coraz częściej w zderzeniu człowiek kontra maszyna, to człowiek jest ważniejszy. Nowinki technologiczne nie są powszechnie używane dlatego, że są fajne, ale dlatego, że są świetnie dopasowane do ludzi. Wszyscy, którzy będą w stanie przełożyć język techniczny na ludzki, będą mieli swoje miejsce w IT.

W zespołach, które tworzą produkty konsumenckie, ci którzy zajmują się programowaniem, są w mniejszości. Kluczową rolę odgrywają choćby testerzy, którzy nie muszą mieć zielonego pojęcia o kodowaniu. Mają za to miękkie umiejętności, których brakuje technikom, a które pozwalają ocenić, czy produkt będzie odpowiednio dopasowany do człowieka. Moim zdaniem humaniści nie powinni mieć powodów do zmartwień, a zainteresować się przemysłem IT w swoich poszukiwaniach pracy.

Czyli jedna szkoła mówi o tym, żeby wysyłać ludzie na studia informatyczne, a druga?

- Druga szkoła jest taka, żeby kogoś tutaj ściągnąć.

Ale skąd? Z Indii?

- Z Indii to może nie, bo to jest jednak dość daleko i różnice kulturowe mogą być spore. Ale nie widziałbym powodu, dla którego np. nie mogliby u nas pracować programiści z Ukrainy. Generalnie chodzi o strategię, jaką jako kraj przyjęlibyśmy w ściąganiu fachowców. Informatyka powinna być jedną z pierwszych branż, w której zastanawialibyśmy się, czy Polska nie powinna być krajem przyjmującym emigrantów.

Może podobne projekty będą również w służbie zdrowia, może w kilku innych zawodach, ale rozsądnie poprowadzona polityka w tej materii może owocować dużymi zyskami dla całego kraju.

Podsumowując, skąd wziąć informatyków?

- Trudno mi jednoznacznie powiedzieć. Na początku skrzywiłem się na te Indie, ale w sumie - czemu nie? Narzędzia, z których korzystają programiści na całym świecie są do siebie bardzo podobne. Nikt nie odróżni od siebie kodu, który został napisany w Indonezji, Polsce, Meksyku czy Dolinie Krzemowej, ponieważ ich twórcy korzystają z tych samych aplikacji.

W zespołach, które tworzą produkty konsumenckie, ci którzy zajmują się programowaniem, są w mniejszości. Kluczową rolę odgrywają choćby testerzy, którzy nie muszą mieć zielonego pojęcia o kodowaniu. Mają za to miękkie umiejętności, których brakuje technikom, a które pozwalają ocenić, czy produkt będzie odpowiednio dopasowany do człowieka. Moim zdaniem humaniści nie powinni mieć powodów do zmartwień, a zainteresować się przemysłem IT w swoich poszukiwaniach pracy.

Może się okazać, że każde miejsce na ziemi jest potencjalnym źródłem informatyków. Tyle tylko, że jeżeli cała Unia będzie faktycznie narzekała na ich brak, to konkurencję też będziemy mieli dużą. Niemcy czy Skandynawowie będą w stanie zapłacić więcej dżentelmenowi z Egiptu, który tam dla nich pracuje i tworzy oprogramowanie. Myślę, że w którymś momencie możemy trafić na taką barierę, której nie będziemy w stanie przeskoczyć.

Wspomniał pan, że wielu Polaków tak naprawdę nie wyjechało, chociaż byli zapraszani chociażby do Niemiec. Czy to oznacza, że warunki pracy w Polsce są aż tak dobre?

- I tak, i nie. Oczywiste jest, że ten sam informatyk, który będzie zatrudniony we Francji, Holandii czy gdzieś indziej - będzie zarabiał więcej, ale trzeba pamiętać, że są jeszcze inne aspekty. Jeśli proporcjonalnie, patrząc na poziom swojego życia w Polsce, będzie czuł się dobrze, a jego prestiż społeczny będzie wysoki, to dlaczego ma wyjeżdżać? Poza tym, gdzie będzie czuł się lepiej niż w polskim zespole? O ile w Stanach trafiłby do międzynarodowego zespołu i był jednym z wielu imigrantów, o tyle wyjeżdżając np. do kraju europejskiego, pewnie trafiłby do zespołu, którego korzeń jest lokalny, a on zostałby przyjezdnym, obcym.

A czy w strukturze państwa firmy są Polacy, którzy pracują za oceanem?

- W kampusie w Redmond mamy ok. 200 Polaków.

To sporo.

- Trudno stwierdzić, bo nie mam pojęcia, ilu pracuje tam Rosjan czy Hindusów, więc może się okazać, że Polacy wcale nie są znaczącą grupą. Natomiast nie doszukiwałbym się tego, że mamy jakieś nadzwyczajne, wrodzone umiejętności, które powodują, że z jednej strony zwyciężamy pod Grunwaldem, a z drugiej strony piszemy dobry kod. Myślę, że to jest kwestia edukacji - do tej pory korzystamy z tego, że nasza matematyka zarówno w szkołach, jak i potem na uniwersytetach była zawsze na dość dobrym poziomie. Ale możemy stracić tę przewagę. Jej utrzymanie to jedno z zadań państwa, w którym przemysł nigdy go nie wyręczy.

Jolanta Misków

/