Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Anna Wiśniewska 25.04.2015

Rynek podrabianych towarów w Chinach ma się bardzo dobrze

Chińczycy, ku rozpaczy świata, sztukę kopiowania już dawno opanowali do perfekcji. Jej źródeł upatruje się w silnej tu ciągle tradycji konfucjańskiej, gdzie jako cnotę traktowano perfekcyjne powielanie tego, co wcześniej stworzyli mistrzowie – czy to w dziedzinie sztuki, czy szeroko rozumianej kultury materialnej.
Chińczycy sztukę kopiowania już dawno opanowali do perfekcjiChińczycy sztukę kopiowania już dawno opanowali do perfekcjiPixabay.com

Choć w Chinach prawo własności intelektualnej nie odbiega od światowych standardów, to jego przestrzeganie i egzekwowanie pozostawia wiele do życzenia.

WTO czy UE od lat wzywają Chiny, by efektywniej egzekwowały własne przepisy, w tym zwłaszcza na szczeblu regionalnym i lokalnym. Unia uważa przy tym za dyskryminacyjne wymogi nakładane na jej firmy w Chinach, uniemożliwiające skuteczną ochronę praw i patentów. Tym m.in. UE i Stany Zjednoczone tłumaczą ograniczenia w eksporcie do Państwa Środka towarów zaawansowanych technologicznie.

Kopiowanie bez ograniczeń

Chińska tolerancja dla podróbek wynika w dużym stopniu z chińskiej mentalności, kultury, a co za tym idzie kompletnego braku świadomości, że wykorzystywanie cudzych pomysłów i rozwiązań oraz zarabianie na tym jest moralnie naganne.

Dlatego Chiny pozostają „podróbkowym eldorado”, co widać tutaj na każdym kroku. Można to zauważyć nie tylko na ulicznych straganach czy targowiskach. Wiele działających całkiem legalnie sklepów albo domów towarowych oferuje na dużą skalę podrabianą odzież, galanterię, elektronikę, zegarki, biżuterię, zabawki, kosmetyki i inne dobra konsumpcyjne, włącznie z żywnością, a zwłaszcza spirytualiami.

Zjawisko dotyczy również bardziej zaawansowanych wyrobów, takich jak części i akcesoria samochodowe (mówi się nawet o całych samochodach), maszyny czy urządzenia specjalistyczne.

Słowem – rynek ten nie ogranicza się w Chinach wyłącznie do prostych wyrobów zbliżonych samym wyglądem do markowych („look-a like”), a jedynie udających oryginały i sprzedawanych pod skopiowaną lub nieco zmodyfikowaną nazwą, by zmylić klienta i uniknąć ewentualnych oskarżeń o plagiat (np. „dadidas” zamiast „adidas”, „Sansung” zamiast „Samsung” itp.).

Różne kategorie podrabianych towarów

Rynek towarów podrabianych w Chinach działa na wielu poziomach, w zależności od asortymentu. Mamy więc do czynienia: z podróbkami byle jakimi i łatwymi do odróżnienia już na pierwszy rzut oka, nieco lepszymi, bardzo dobrymi oraz czymś, co sami Chińczycy nazywają kopią. Te ostatnie mogą rozpoznać wyłącznie specjaliści, choć i oni mają z tym problemy, bowiem zrobiono je z oryginalnych materiałów i części, na oryginalnych maszynach, oraz w tych samych fabrykach, gdzie odbywa się legalna produkcja. Różnica jednak polega na tym, że wszystko dzieje się poza jakąkolwiek kontrolą jakości i po oficjalnych godzinach pracy.

Sami Chińczycy wyróżniają przynajmniej 3 – 4 kategorie podrabianych towarów, zaś handlujący nimi dzielą je również w zależności od miejsca pochodzenia. Panuje powszechna opinia, że najlepiej podrabiana elektronika (smartfony, tablety, komputery PC i większość elektronicznych gadżetów) pochodzi z Shenzhen, gdzie powstała kiedyś pierwsza w ChRL wolna strefa ekonomiczna oraz z centrum chińskiego eksportu – Kantonu.

"Oryginalne” podróbki

Nie brakuje na chińskim rynku również towarów, które można określić, jako oryginalne, które w sobie tylko znany sposób wyciekły, czyli zostały wykradzione z tutejszych faktorii. Proceder ten ułatwia ogromna skala chińskiej produkcji, rozproszenie wielu zakładów na ogromnym terytorium oraz liczba firm.

W jednym z pekińskich sklepów odzieżowych, gdzie na wieszakach dominowały podrabiane ubrania słynnych marek natknąłem się nawet na marki popularnych polskich producentów odzieży, którzy szycie zlecają w Państwie Środka.

Chińscy klienci mający świadomość skali zjawiska, i jeśli rzeczywiście zależy im na produkcie legalnego pochodzenia, to zakupy robią w renomowanych sklepach, sieciówkach czy galeriach handlowych.

Szara strefa na rynku podróbek

Nie można powiedzieć, że władze nic nie robią w kierunku ukrócenia całego procederu. Oficjalnie z nim walczą, tyle że trudno odnieść wrażenie, by robiły to z determinacją. Często nagłaśniane są przez tutejsze media naloty policji na bazary i miejsca z podrabianymi rzeczami. Rekwirowany jest towar, sklepy zamykane, ich właściciele tracą koncesję i sypią się kary. Wszystko jednak szybko wraca do punktu wyjścia, a tylko przez jakiś czas cały proceder schodzi do podziemia. Wkraczają wówczas do akcji naganiacze, którzy oferujący podrabiane rzeczy pokątnie w bramach, zakonspirowanych lokalach, na podziemnych parkingach, itp.

Zagraniczne firmy niewiele mogą

Kopiowanie towarów, co wcześniej się nie zdarzało, dotyczy coraz częściej także renomowanych chińskich producentów. Ci potrafią znacznie skuteczniej wpływać na władze aniżeli firmy światowe, które skarżą się, że Pekin reaguje za słabo, nie broni ich interesów, zaś sądy w takich procesach je dyskryminują.

Wiele razy padały ze strony zrzeszającej organizacje izb handlowych zagranicznych firm, czyli International Chamber of Commerce oskarżenia, że chińskie władze nieoficjalnie wspierają piractwo. Nie pomagają również naciski ze strony Światowej Organizacji Handlu.

OECD szacuje, że w chińskim eksporcie roczna wartość podróbek wyniosła około 60 mld dol. (dane z 2012 r.). To w porównaniu z całym eksportem Państwa Środka wartość niewielka i Pekin twierdzi, że sprawa jest przez Zachód wyolbrzymiana. Nie zmienia to faktu, że Chiny oskarżane są o produkcję 70 proc. wytworzonych na świecie podrobionych produktów.

Zagrożone miejsca pracy w Unii

Według unijnych danych, na 103 mln sztuk zatrzymanych przed dwoma laty na jej granicach zewnętrznych artykułów podejrzanych o naruszanie praw własności intelektualnych, Chiny były krajem pochodzenia aż 85 proc. z nich. Unijna Komisja Zatrudnienia i Spraw Socjalnych wskazuje, „że przywóz podrobionych towarów z Chin nie tylko zagraża zdrowiu i bezpieczeństwu konsumentów UE, lecz także ma niekorzystny wpływ na zatrudnienie w Unii”.

Nawet potoczne obserwacje potwierdzają, że cały ten ogromny piracki rynek jest w Państwie Środka tolerowany, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że jest po cichu wspierany, gdyż przynosi ogromne zyski i zapewnia pracę milionom ludzi. To po prostu istotna część chińskiej gospodarki.

Państwowy parasol ochronny

Trudno bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że gdy np. w Pekinie odbywa się jakaś ważna międzynarodowa konferencja czy narada, na które zjeżdżają ze świata oficjele i dziennikarze, to z mieszczących się przy głównych ulicach sklepów czy butików handlujących podróbkami trefny towar znika, i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – zastępowany jest przez legalne produkty. Z ulic wynoszą się też sprzedawcy pirackich DVD i CD.

Natomiast gdy tylko zagraniczne delegacje opuszczą miasto, wszystko wraca „do normy”. Świadczy to o tym, że władze, gdyby miał ucierpieć ich wizerunek potrafią błyskawicznie poradzić sobie z czarnym rynkiem i „spacyfikować” go w jeden dzień. Tym bardziej, że sklepy i miejsca, gdzie oferowany jest podrabiany towar są doskonale znane, a nawet słynne na cały świat. W przypadku Pekinu są to m.in. duże domy towarowe, jak Silk Market czy Pearl Market, a w przypadku Szanghaju główny deptak Nanjing Road, gdzie aż roi się od naganiaczy. Podobnie dzieje się w Kantonie czy Shenzhen.

Prawa autorskie – co to jest?

Eksperci uważają, że w miarę skuteczna ochrona praw autorskich w tak ogromnym państwie, jakim są Chiny jest praktycznie niemożliwa. Nie radzą sobie z tym również światowi producenci, w których uderza ten proceder, choć stać ich na wynajęcie wyspecjalizowanych kancelarii prawnych. Cóż dopiero powiedzieć o firmach mniejszych. Te pogodziły się, że jest to dodatkowy koszt obecności na chińskim rynku.

Natomiast nie kapitulują przeważnie producenci dóbr luksusowych, bowiem proceder ten – oprócz wymiernych strat finansowych – powoduje erozję marki.

Wiadomo powszechnie, że wiele zachodnich producentów markowej odzieży, elektroniki i innych towarów zleca produkcję chińskim zakładom, co ułatwia na miejscu ich kopiowanie. Co więcej, wiele słynnych marek jest wytwarzanych w Chinach w tych samych fabrykach, i przez tę samą załogę. Często różnica polega wyłącznie na tym, że jedne towary mają doklejoną czy doszytą metkę ze słynnym logo – a drugie nie. Potwierdzają to unijne dane.

Jak wskazuje rezolucja Parlamentu Europejskiego dotycząca relacji UE–Chiny, wytwarzanie podróbek „odbywa się często w zakładach produkujących także towary etykietowane zgodnie z prawem”.

Podrabianie naukowo opisane

Prof. Lars Berqkvist z Uniwersytetu Nottingham w Ningbo i Li Wanzhen z EDHEC Business School postanowili całe zjawisko zgłębić, ale nie wyłącznie od strony ekonomicznej, ponieważ uznali takie podejście za zbyt jednostronne. Szukali w swych badaniach, opisanych w China Economic Review, odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak wielu chińskich konsumentów korzysta z podróbek? Ich analiza jest o tyle ciekawa, że dotyczy wprawdzie Chin, lecz ma znacznie szersze odniesienie.

Na podstawie badań wyróżnili kilka grup nabywców podrabianych towarów, choć jak zaznaczają „głównym motywem zakupu falsyfikatów, bez wątpienia, jest niższa cena”.

Kupujący w dobrej wierze

Wśród opisanych kategorii wyróżniają ludzi wprowadzonych w błąd, którzy nie wiedzą, że nabywają towar fałszywy. Po prostu usłyszeli, iż niektóre sklepy sprzedają markowe rzeczy po niższych cenach (dotyczy to zwłaszcza Internetu) i traktują to, jako okazję. Kupują w dobrej wierze, okazyjnie, i myślą, że to oryginały. Takie zakupy zdarzają się nawet w oficjalnych punktach sprzedaży detalicznej, choćby znanych francuskich marek luksusowych, a podrabiany towar trafia tam do obrotu wprowadzony przez nieuczciwych sprzedawców.

Nieświadomi klienci

Kolejna grupa to konsumenci „nieświadomi marek” np. migranci ze wsi, którzy trafiają do miast, a nazwy większości marek nic im mówią, bo nie odróżniają np. logo „Armani” od „Amrani”, a zaopatrują się w ubrania przeważnie u ulicznych straganiarzy.

Świadomi, ale niezamożni

Grupa następna zwana „Happy-Go-Luckies”, to młodzi konsumenci z klasy średniej, świadomi marek i zdający sobie sprawę, że kupują podróbki, bo przecież „każdy tak robi”. Na prawdziwą drogą markę nie mogą sobie pozwolić, bo za mało zarabiają. Często osoby z tego kręgu wymieniają się informacjami „gdzie można kupić podróbki wysokiej jakości” – piszą autorzy raportu.

Zamożni, ale oszczędni

Kolejną grupę stanowią ludzie dobrze sytuowani, których stać okazjonalnie na kupno rzeczy oryginalnych, ale by zaoszczędzić pieniądze od czasu do czasu świadomie kupują podróbki wysokiej klasy. Ponieważ zarabiają nieźle, to nikt z otoczenia nie podejrzewa ich, że sporadycznie zaopatrują się w podróbki. Sporo jednak „prestiżowo” ryzykują, bo gdyby prawda wyszła na jaw, to mogliby stracić twarz, a co w Chinach traktowane jest bardzo serio.

Edukacja konsumentów i kroki prawne

Autorzy raportu proponują różne strategie działania, aby ograniczyć sprzedaż podróbek. Większość sprowadza się do „edukacji konsumentów” i uświadomienia im, że „tanie rzeczy nie mogą być oryginalne, jak wielu się łudzi”, ponieważ na rynku luksusu tzw. okazje się nie zdarzają.

Kampanie oczerniające praktykę kupowania podróbek powinny być np. w takim stylu: „jak można zaufać w pracy komuś, kto nosi „fałszywy zegarek Patek Philippe albo torebkę LV?” – kiedy wiadomo, że takiego pracownika nie stać na ich legalne posiadanie.

Inne zalecane przez autorów środki zaradcze to wzmocnienie działań prawnych przeciw producentom imitacji oraz wprowadzanie na rynek atrakcyjnych markowych produktów po cenach akceptowalnych przez osoby mniej zamożne. Jako przykład podawany jest Samsung, producent m.in. smarfonów ze słynnej serii Galaxy S, który sprzedaje też warianty tańsze, nie odbiegające swym wyglądem od modeli drogich. Mają one za to słabsze parametry techniczne, dzięki czemu firma może oferować je po przystępnych cenach.

Nowe media przeciw imitacjom

Kolejne rozwiązanie to repozycjonowanie marek istniejących i wychowywanie sobie nabywców, by byli w stanie rozpoznać rzeczy podrabiane oraz podkreślanie, że tylko produkty oryginalne są gwarancją najwyższej jakości. Duża w tym rola nowych mediów, takich jak sieci społecznościowe, platformy internetowe, itp. – podkreślają autorzy badania.

Raport potwierdza to, co powszechnie było wiadomo, czyli bardzo wysoką społeczną akceptowalność podróbek w Chinach.

Autorzy uważają jednak, że rozwiązanie problemu istnieje nie tylko po stronie podaży, ale i popytu, zaś producenci muszą zrozumieć prawdziwą motywację postępowania ludzi kupujących falsyfikaty.

Adam Kaliński