- Po prostu ta agenda doszła do wniosku, że więcej należy dać do powiedzenia siłom rynkowym. I słusznie. Wtedy, kiedy wszyscy wiedzą, że rząd kupuje, można sprzedawać do woli, więc nie ma mowy o stabilizacji. Te 6 procent było według mnie wliczone w koszty. Ta agenda będzie kupowała w odpowiednich momentach, tak żeby dać impuls do tego, by spekulanci podnieśli rynek wyżej - wyjaśnia analityk.
Większym zagrożeniem - zdaniem Piotra Kuczyńskiego - są niepokojące dane makroekonomiczne, które docierają do nas z Państwa Środka.
- Jasne, to problem dla tych 80-90 mln Chińczyków, którym znika efekt bogactwa, jeżeli spadają indeksy, ale nie wiadomo, kiedy kupowali te akcje, może wtedy, gdy były one o kilkadziesiąt procent tańsze? Po drugie, pamiętajmy, że Chińczyków jest 1,3 mld, więc to nie wpłynie na bogactwo całego narodu. Ważne są dane marko. Giełda to według mnie przejaw spekulacji, który nie niesie wielkiego niebezpieczeństwa.
A dane makro wskazują, że gospodarka chińska zwalnia. Z prognoz rynkowych wynika, że PKB tego kraju wzrosło w I połowie 2015 r. o 6,3 proc. Spada też eksport. W związku z tym, w ubiegłym tygodniu chińskie władze monetarne rozpoczęły operację osłabiania kursu własnej waluty, aby pomóc gospodarce.
Błażej Prośniewski