Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Anna Wiśniewska 02.11.2015

GUS: deflacja w październiku wyniosła 0,8 rdr, ale ceny wyższe niż we wrześniu

Deflacja w październiku wyniosła 0,8 rdr; w porównaniu z wrześniem br. ceny wzrosły o 0,1 proc. - podał w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny.

"Ceny towarów i usług konsumpcyjnych według eksperymentalnego szybkiego szacunku w październiku 2015 r. w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły się o 0,1 proc., a w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku obniżyły się o 0,8 proc" - podał Urząd w komunikacie.

Możliwe, że przyczyną niższego odczytu jest niższa dynamika cen żywności przy wciąż silnej presji deflacyjnej ze strony cen paliw, uważa Piotr Dmitrowski z BGK.

- Wstępne dane nie zawierają podziału na kategorie i tym samym nie pozwalają na weryfikację postawionej tezy. Szczegóły zostaną przedstawione w drugim odczycie w połowie bieżącego miesiąca. Dane, chociaż nieznacznie niższe od prognoz, nie zmieniają naszych oczekiwań dotyczących powrotu indeksu CPI na dodatnie poziomy w najbliższych miesiącach. Silnie oddziaływać będą w tym względzie efekty bazy związane z cenami paliw. Realizacja takiego scenariusza będzie ograniczać przestrzeń do ewentualnych redukcji stóp procentowych przez nowy skład RPP - dodaje ekspert.

Czytaj komentarz
błażej prośniewski 1200.jpg
Ceny nadal spadają, a gdzie są w takim razie nasze pieniądze?

Minister finansów: na koniec roku inflacja w wysokości ponad 0,4 proc.

- Deflacja powinna ustąpić na przełomie listopada i grudnia, a pod koniec roku wzrost cen może przekroczyć 0,4 proc. - przewidywał z kolei w październiku dziennikarzom minister finansów Mateusz Szczurek.

- Na przełomie listopada i grudnia przewidujemy ustąpienie deflacji, a na koniec roku poziom inflacji sięgający, a nawet przekraczający, 0,4 proc. To jest powolny powrót do celu NBP (2,5 proc.), ale będzie bardzo widoczny pod koniec tego roku i jeszcze mocniej w następnym. A to w dużej mierze dzięki doskonałej sytuacji na rynku pracy - powiedział szef resortu finansów.

Jak długo jeszcze utrzymywać się będzie deflacja?

Zdaniem prof. Elżbiety Mączyńskiej deflacja w naszym kraju potrwa dłużej, niż przewiduje to większość ekonomistów. Powodem są przede wszystkim nadprodukcja dóbr oraz silny opór popytu. Sytuację dodatkowo komplikują czynniki demograficzne.

Problem deflacji nie ogranicza się jedynie do Polski. Spadek przeciętnego poziomu cen ma obecnie miejsce także w innych krajach regionu. Natomiast w strefie euro i Stanach Zjednoczonych obecnie inflacja wynosi tylko 0,1-0,2 proc., a we wrześniu poziom cen konsumenckich nie zmienił się wobec września 2014 roku.

– Deflacja oznacza obniżenie cen, więc konsument może zapytać, dlaczego ma się martwić obniżeniem cen, przecież może więcej kupować. To jest rzeczywiście świetnie, ale na krótką metę, bo jeżeli deflacja by się utrzymywała w dłuższym okresie, to przedsiębiorcy stracą motywację do inwestowania – tłumaczy profesor Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Głównym powodem zmniejszenia aktywności wśród producentów jest spadek cen oferowanych przez nich dóbr. Skutkuje to niższymi przychodami ze sprzedaży i w dłuższym terminie wymusza oszczędności. Jednym z podstawowych źródeł pozwalających na obniżkę kosztów działalności jest natomiast redukcja zatrudnienia. To z kolei przekłada się na spadek możliwości nabywczych obywateli.

"Deflacja to usypiacz gospodarki"

– Deflacja to jest taki usypiacz gospodarki. Inflacja jest tak jak kawa albo koniak – pobudza, ale w małych ilościach, bo w dużych może zabić. A deflacja przeciwnie, deflacja to środek usypiający gospodarkę – wyjaśnia prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Rozmówczyni zaznacza jednak, że wpływ deflacji na gospodarkę zależy od jej rodzaju. W przypadku postępu technologicznego np. w branży IT  spadek cen może być dobrą oznaką.

– Natomiast jeżeli deflacja wynika z barier popytu, czyli produkcja wyprzedza popyt i mamy gospodarkę nadmiaru, a takie cechy występują obecnie w wielu krajach, to wówczas to jest wielki problem – ostrzega prof. Mączyńska.

W jej opinii obecna deflacja utrzyma się dłużej, niż przewiduje to większość ekonomistów. Powodem jest zagrożenie światowej gospodarki tzw. sekularną stagnacją. Jest to zjawisko długookresowej stagnacji spowodowanej bardzo silnymi barierami ze strony popytu.

– Produkcja wskutek postępu technologicznego tak szybko się rozwija, że rośnie szybko, a znacznie trudniej jest znaleźć nabywców na te produkty. Stąd takie męczenie nas reklamą, często bardzo natrętną, która uprzykrza nam życie i niszczy przyrodę, środowisko – zauważa prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

"Na świecie występuje wyraźna nadprodukcja dóbr czy usług"

Wymienione czynniki powodują, że na świecie występuje wyraźna nadprodukcja dóbr czy usług. W przypadku Polski bariera popytu jest jeszcze silniejsza, gdyż przeciętne płace w polskiej gospodarce są relatywnie niższe niż w krajach zachodnich.

– Niestety, sytuacja demograficzna działa na rzecz ograniczenia popytu, bo najbardziej atrakcyjnym klientem na rynku są ludzie młodzi, którzy mają rodziny, dzieci – zauważa prof. Mączyńska. – Oni kupują nie tylko dla siebie, tak jak single czy osoby starsze, ale i dla dzieci, w związku z tym mają większe potrzeby.

Niski przyrost naturalny i ogólne starzenie się społeczeństwa negatywnie rzutują na siłę popytu. Ekonomistka jest zdania, że wyjście na ścieżkę inflacji zajmie nie tylko w Polsce jeszcze trochę czasu. Skomplikowana sytuacja panuje także na rynku pieniądza. Mimo niskich, a niekiedy nawet ujemnych stóp procentowych brakuje chętnych do zaciąganie kredytów.

– Dlaczego się nie inwestuje, skoro jest tani kredyt? Bo producenci nie widzą perspektyw na dalszy rozwój w związku właśnie z deflacją i ograniczeniami popytu – wyjaśnia.

"Bez znaczenia dla polityki pieniężnej"

Z kolei zespół analiz ekonomicznych mBanku oczekuje, że momentem wyjścia z deflacji będzie grudzień lub styczeń.

Jak zaznaczają eksperci, nie ma to jednak większego znaczenia dla polityki pieniężnej. Nowa projekcja (publikacja już w środę) pokaże niższą ścieżkę inflacji i wzrostu gospodarczego. Oczekiwania co do obniżek stóp wiszą natomiast, poza czynnikami ekonomicznymi, czy zsynchronizowaniem polityki europejskich banków centralnych, również na nominacjach prorządowych i bardziej gołębich członków RPP, co niewątpliwie nastąpi, oceniają eksperci.

Analitycy prognozują obniżkę stóp w sumie o 50pb, co już zbliżone do wycen instrumentów rynku stopy procentowej.

IAR/PAP/Newseria, awi